czwartek, 17 grudnia 2015

Dziad-Duch ożywiony



Niewypowiedziane spotkało mnie szczęście. Tak bardzo niewypowiedziane, że nie mam wyjścia - muszę je wyśpiewać:

1.Wesołą nowinę, bracia, słuchajcie.
Dziad-Ducha - Deducha ze mną witajcie!
Ref. Jak miła to nowina: naród, ród i rodzina,
Dawnego znowu ma ducha - Dziadów Ducha! 

2.Tak długo tułał się gdzieś zapomniany...
Miast dzwonków dzwoniły na nim kajdany...
Ref. Jak miła to nowina: naród, ród i rodzina,
Dawnego znowu ma ducha - Dziadów Ducha!

3.Dziś, dziatki, dzwoneczek zadźwięczy ładnie
Dar Ducha Deducha kominem wpadnie!
Ref. Jak miła to nowina: naród, ród i rodzina,
Dawnego znowu ma ducha - Dziadów Ducha!

4.Dziedzice Dziad-Ducha dawnych wartości
Przekażcie je dalej w nowej światłości!
Ref. Jak miła to nowina: naród, ród i rodzina,
Dawnego znowu ma ducha - Dziadów Ducha!


Tak to mi się rozśpiewała dusza z powodu pewnego niespodziewanego podarunku. Wyobraźcie sobie osobę, której dzieła podziwiacie najbardziej ze wszystkich, tak bardzo, że aż niemożliwym się zdaje, by kiedyś móc spojrzeć na nie z bliska, o dotykaniu nie wspominając. Kimś takim był dla mnie Jerzy Przybył. Piszę był, bo od jakiegoś czasu nasza relacja jest nieco inna - stał się mi bliskim człowiekiem, nie pogniewa się chyba, jeżeli nazwę go przyjacielem, gdyż właśnie tak odczuwam jego przy mnie i moją przy nim Przy-Jaźń. Choć przyznać muszę, że wrażenie, jakie robią na mnie jego obrazy i rzeźby nic a nic się nie zmieniło. Za każdym razem, kiedy mam okazję zobaczyć coś, czego wcześniej nie widziałam albo jakieś całkiem nowe dzieło - zapiera mi dech w piersiach. Patrzę wtedy na to jednocześnie wieloma jakby oczami - oczami zachwyconego dziecka, zakochanej kobiety i wiedźmy, co wiele już widziała, ale wciąż się nie może nadziwić cudowi istnienia. Oczami przeszłości, przyszłości i chwili, która szepcze cicho: "trwam, taka piękna". A ja, oddając się jej bez reszty, dziwne dźwięki wydaję i dziwnie się zachowuję - na przykład chodzę w koło po domu z uśmiechem aż do bólu rozciągniętym pomiędzy uszami, zdarza się też coś, co można by było nazwać prawie-tańcem, albo spacer taki dziwny, że zanika podłoga, a pod nogami kłęby mgieł się snują - może tak właśnie doświadcza się Nieba na Ziemi? 

Jerzy Przybył nie maluje obrazów, jak czyni to większość malarzy. Bogowie i duchy pod jego pędzlem nigdy nie personifikują się w ludzkie postaci do końca. Kiedy się im przyjrzeć, czuć że to jakaś moc albo jakiś żywioł. Czuć całą istotę sportretowanego ducha! Postać zaś oraz tło całe pulsują od symboli, które dosłownie przenikają w umysł i serce tego, kto na to patrzy. Tylko uważności trzeba, spojrzenia głębszego... a zobaczymy nie obraz, ale... scenę rzeczywistą. Jerzy Przybył...on jakby... on jakby mieszał farbę z Żywą Wodą, która, jak wiadomo, ma moc przywracania życia. Bo cokolwiek przeniesie na płótno, papier lub deskę - ożywa! Ożywają rodzime zwyczaje, misteria, symbole, ożywają nordyccy oraz słowiańscy bogowie.

Kogoż nam ożywił Jerzy na te Szczodre Gody?

Jerzy Przybył - "DEDUCH"


Zobaczcie, co sam w liście napisał:

"Tradycja Mikołajków przykrywała niezwykłą postać mitów słowiańskich/słowackich: Deducha czyli dziada słowiańskiego, który potrafił się wydobyć z nałogów śnieżnego zapomnienia i dał asumpt do odtworzenia symboliki czasu Godowego, Narodzin Boga Światła - Bożej Krówki.

Deduch rzuca  mistyczną poświatę w celebracji Godów, Żywieckich Dziadów, Jukacy, Kolędników i która niesie się po groniach i gronickach Soli, Beskidu Żywieckiego i Słowacji.

Z Deduchem pragnę odwiedzić Czesława i jego portal "Białczyński", Piotra Kudryckiego "Slovianskie Slovo" i Joannę w mateczniku inspiracji ducha dziada  słowiańskiego - portalu "Przypiecek". Pani mgr Barbarze Rosiek i jej współpracownikom Muzeum Etnograficznego w Żywcu i tym wszystkim, [dzięki] którym Słowiańszczyzna łączy nas z polskimi korzeniami i kulturą - życzę radosnych i Szczodrych Godów"

Jerzy Przybył



Dziękuję za wyróżnienie! Nie wiem tylko, czy do końca zasłużone, bo moja praca to w zasadzie tylko tłumaczenie i przekazywanie dalej wiedzy Žiarislava. To jemu należą się słowa uznania. Przekażę mu linka do tego wpisu, myślę, że będzie bardzo wzruszony obrazem Deducha i całego kolędowego misterium. Ten obraz pokazuje, jak wiele nasi polscy górale mają ze Słowakami wspólnego. Ta wspólnota ducha umożliwia polskim Słowianom uzupełnić niektóre luki powstałe na skutek kulturowego i duchowego wynarodowienia. Niech ten obraz Deducha ożywionego, przywróconego na należne mu miejsce, będzie naszym wspólnym od nas dla nich DZIĘKUJĘ!
Joanna P.Runika



**********************

Kim jest Dziad-Duch lub inaczej Deduch, dowiecie się tutaj na Przypiecku, z wpisów: Mikołaj, czyli kto? oraz Poświętny Dziad.

Natomiast o jego profanacji i zerwaniu nici łączącej nas z mądrością Przodków przeczytacie we wpisie: Dziad-Duch poniżony.

P.S.
Za kilka dni powinien być już gotowy dłuższy wpis na temat Szczodrych Godów - tłumaczenia audycji z udziałem Žiarislava z 2013 roku.

Do wpisu Kolędy Godowe dodałam tę napisaną na wstępie i jeszcze dwie inne nowe, równie grafomańskie. Nie bójmy się w święta odrobiny kiczu! Nie zawsze musimy czuć, że nasze rymy warte są literackiej Nagrody Nobla. Czasem warto pozwolić sercu, żeby sobie pobiło na ludową nutę. Odważmy się wyluzować, pograć, potańczyć, pośpiewać. Świętujmy na całego, wszak...

Śpiewać każdy może
trochę lepiej lub trochę gorzej

Ale nie o to chodzi jak co komu wychodzi

Czasami człowiek musi inaczej się udusi

piątek, 4 grudnia 2015

Świąteczne podarki


Okres przedświąteczny. Gdzie się człowiek nie obejrzy, zewsząd atakują reklamy przekonujące, że taka czy inna rzecz to idealny prezent na święta. Gdzie człek nogi nie postawi, tam się potyka o "super promocje" i "wyjątkowe okazje". Można odnieść wrażenie, że nie posiadając wszystkich tych gadżetów i wynalazków, jest się kimś mniej szczęśliwym, kimś żyjącym poniżej pewnego pułapu - kimś uboższym.

A może taki u-Bogi stan jest  jednak lepszy niż zmatriksowanie? Czy rzeczywiście potrzebne mi/moim bliskim te reklamowane rzeczy?

Nie jestem przeciwniczką posiadania i kupowania. Czasem warto coś sobie sprawić, może i nawet z okazji świąt, może i nawet, kiedy nadarza się reklamowana  "wyjątkowa okazja". Gdybym nie kupiła komputera, nie miałabym na czym napisać tego artykułu. Konopną tunikę zamówiłam u Alinki, bo sama nie odważyłabym się jeszcze takiej uszyć. Ale już ktoś mi kupił - w prezencie urodzinowym - maszynę do szycia, o której zawsze marzyłam, więc teraz będę chyba mniej kupowała wyrobów gotowych, a więcej dobrego naturalnego płótna. Czasami po prostu trzeba coś kupić bliskim albo sobie, bo mamy - przynajmniej większość z nas ma - pewne potrzeby uwarunkowane stylem życia i bycia, których nie jesteśmy w stanie spełnić (na obecną chwilę, bo to się przecież zawsze może zmienić) inaczej niż poprzez zakup tej potrzebnej/upragnionej rzeczy.  

Jednakże prezenty, a po naszemu - po ludzku - po polsku - słowiańsku - dary lub podarki, zwłaszcza te gwiazdkowe - tak upragnione pod choinką lub pod snopkiem siana, powinny być czymś wyjątkowym, czymś nie tylko dla ciała, ale też - a może przede wszystkim - dla duszy i ducha bliskiej nam osoby. 


Szczodry Wieczór kilka lat temu. Z tyłu snop żytka przybrany suszonymi owocami i bajorkami.

PODARKI - JAK TO DRZEWIEJ BYŁO

Słodycze:

Stroiki z zimozielonych gałązek oraz snopek siana dekorowano na czas Szczodrych Godów suszonymi owocami i orzechami. Dekoracja była nie tylko piękna, ale na dodatek smaczna. Słodkie suszone jabłuszko lub orzech zanurzony w miodzie... pyszności! Za oknami ciężkie pierzyny śniegu, mróz szczypiący w uszy i wiatr co wyje i kręci w powietrzu wiry z igiełeczek lodu, a w domu tak ciepło od ognia i tak przytulnie i słodko od słodkości, po które w każdej chwili można sięgnąć dłonią... Te dary dała swoim dzieciom, ludziom, sama wielka Matka - Ziemia.

Osiew:

Nazwa ta związana jest ze słowem "osiewać" (obrzędowym ziarnem). Podczas osiewania wymyślało się, składało wierszowane życzenia. W ten sposób sprowadzano bądź wzmagano płodonośność Ziemi. Do dziś na Słowacji zachowały się niektóre z takich rymowanek, aczkolwiek już w nieco "upadkowej" formie. Na przykład: "życzymy ci na Vianoce, byś miał 4 owce, byś miał 4 barany, to stado niesłychane" (vinšujeme vám na Vianoce, aby ste mali 4 ovce, 4 barany, to je kŕdel neslýchaný...) - w tym wierszyku widzimy świąteczną czarowną czwórkę, zapisywaną niegdyś znakiem +. Chodzi oczywiście o znak Słońca, jego 4 strony. Obrzędowe rozsiewanie ziarna miało przynieść (mowa więc o gospodarskich czarach) nastrojenie domu i rodziny lub rodu na dobry urodzaj roślin i rozmnożenie się zwierząt, jak również na kontynuację ludzkich rodów - narodziny dzieci. Pozostałość po owym rodzimym obrzędzie to świąteczne składanie sobie życzeń, niekiedy jeszcze robi się to z użyciem tych starych rymowanek (będących dawniej podstawą obrzędowego języka, a więc zaklęciami). Wręczanie podarunków jako takie także sięga korzeniami owego obrzędu. Tak wyglądało pierwsze obdarzanie się wszelkim możliwym dobrem: z garściami pełnymi zboża chodziło się po domach sąsiadów i bliskich i się nim sypało, sypało i sypało, w magiczny sposób rozsiewając u nich dobrobyt. Dobrobyt, który "wyrasta" z Przyrody. Bo tak naprawdę to ona ludzi darami obdarza - nasyci, ubierze i wyposaży we wszystko, czego do szczęścia i dobrego bytu trzeba.

źródło: TU


PREZENTY - CZYLI JAK SIĘ PODARKI DZIŚ WYNATURZYŁY

Słodycze:


Cukier - przyczynia się do próchnicy, nadwagi, otyłości (a te z kolei prowadzą do chorób cywilizacyjnych), powstawania procesów zapalnych w organizmie, podczas trawienia kradnie składniki odżywcze z organizmu (wapń i witaminy z grupy B), obniża odporność, sprzyja rozwojowi grzybów, powoduje zakwaszenie organizmu, a także silnie uzależnia.

Syrop glukozowo-fruktozowy - działa niezwykle podstępnie. Jest to wysoko przetworzony, bardziej szkodliwy od cukru składnik słodzący produkowany ze skrobi kukurydzianej. Jest tańszy od cukru, dlatego znalazł szerokie zastosowanie w produkcji żywności. Prowadzi do szybkiego tycia, zaburza łaknienie, potęguje apetyt i uczucie głodu, utrudnia pozbycie się nadwagi, przyczynia się do zespołu jelita drażliwego, zaćmy cukrzycowej, cukrzycy typu II. Obecny nie tylko w słodyczach, ale też w napojach, sokach i syropach, lodach, jogurtach itp.

Sztuczne słodziki - (acesulfam K, aspartam, cyklaminian sodu, sacharynian sodu) – podejrzewane są o działanie rakotwórcze, źle wpływają na układ nerwowy.

Barwniki - (np. azorubina, czerwień koszenilowa) – oskarża się je o działanie rakotwórcze, nasilanie objawów astmy, powodowanie nadpobudliwości u dzieci.

Utwardzane tłuszcze roślinne - obecne we wszystkich ciastkach i ciasteczkach, również tych z cukierni. Zawierają niebezpieczne kwasy tłuszczowe trans, które powodują wzrost złego cholesterolu, obniżenie poziomu dobrego cholesterolu. Źle wpływają na układ sercowo-naczyniowy, zwiększają ryzyko cukrzycy i nowotworów. Na liście składników szukaj słów „uwodorniony”, „częściowo uwodorniony”, „utwardzony”.

Wanilina - syntetycznie otrzymywany aromat, który zastępuje prawdziwą, drogą wanilię. Szeroko używany w słodyczach z powodu niskiej ceny. Może powodować alergie pokarmowe i skórne.

Benzoesan sodu - konserwant, podrażnia śluzówkę żołądka, a w połączeniu z witaminą C tworzy rakotwórczy benzen. Obecny przede wszystkim w napojach.


źródło: TU


Oto czym w dzisiejszych czasach obdarzamy tych, których kochamy... I oto, do czego PRZYZWYCZAJAMY siebie! I dzieci!

"Jak nie zjesz obiadu nie dostaniesz słodkiego!" - ostrzegała moja przyjaciółka swoją małą córeczkę. A dzieciątko kodowało: "Słodycze to nagroda. To coś wyjątkowego, czego normalnie nie ma, bo najpierw trzeba na to zasłużyć." I nie ważne, że będzie tego wokół cała masa, człowiek na zawsze zapamięta ten stan pożądania i niedosytu, a jedząc słodkie, jak narkoman na chwilę, krótką chwilę, znów poczuje się dobrze.

Ja nie mówię, że sama jestem całkowicie nieuległa na pokusę słodyczy. Zwłaszcza czekoladzie czasami nie potrafię się oprzeć. I ptysiom ze słowackiej cukierni do której raz na miesiąc jeździmy, Ptysiom Nad Ptysiami - z ajerkoniakiem i prawdziwą bitą śmietaną i karmelowym lukrem...  ;)

Ale jednego jestem pewna - możemy kształtować nasz - i naszych dzieci - stosunek do słodkich przekąsek, poprzez NIE STAWIANIE ICH W ROLI WYJĄTKOWEGO PREZENTU oraz NIE ROBIENIE Z NICH ŚWIĄTECZNYCH PODARUNKÓW!

Upieczmy już lepiej porządny serowy kołacz. Albo ciasteczka na miodzie i maśle (byle nie na margarynie!). Będzie nastrojowo i pachnąco, domownicy na pewno docenią tę pracę i smak. Albo pokombinujmy z suszonymi owocami. Jeśli potrzebujemy czegoś bardziej wyszukanego, możemy na przykład, bawiąc się kolorami i formą, w wiklinowym koszyczku poukładać bakalie: daktyle, orzechy i figi, do tego suszone morele i śliwki...

Są święta. Szczodre Gody. Czas, kiedy rodzi się Światło. Dobrze byłoby CZUĆ to niezwykłe zjawisko. Zatruty organizm czuje mniej, dużo mniej. Zrezygnujmy więc z prezentów, które ograniczają nam czucie! Wróćmy do początków, do zdrowego, czystego źródła i czerpmy z niego pełnymi garściami!


Prezenty:

Cóż, każdy to chyba przerabiał: "Idą święta! Będą prezenty!"

Do jakiego stopnia utożsamiamy dzisiaj święta z suto zastawionym stołem i pakuneczkami pod ściętym albo plastikowym drzewkiem? Albo - w przypadku rodzimowierców - ogniskiem i mocnym miodem lejącym się strumieniami?

A przecież jest to święto Światła. I Słońca. Także tego Światła i Słońca, które mamy w sobie, w naszych sercach, w duszach! Czy nasze posiłki rozświetlamy tym Światłem? Czy jest Ono obecne w miodzie, który nam przyjemnie spływa do brzucha-żywotu? Czy zapalając w Przesilenie watrę, robimy to ze Światłem świadomości? I czy to, co chcemy podarować bliskim jest Nim przepełnione?

Jeżeli nie, jaki sens ma wówczas dawanie???

Bo TRZEBA kupić? A jak mnie nie stać na coś porządnego, to kupię plastikową zabawkę z Chin, wyprodukowaną przez dziecko-niewolnika? A jak mnie stać, to muszę kupić coś drogiego, bo co sobie inaczej o mnie pomyślą ludziska? I jeszcze, rety, ratunku, co kupić żonie/mężowi? Kolejny krawat albo koszulę, bo nie mam już na nic innego pomysłu, bo tak naprawdę wcale nie znam tego człowieka na tyle, by wiedzieć, co by pragnął dostać? Podpowiesz mi coś, Reklamo?

A może - dla odmiany - któregoś roku wspólnie zrezygnować z prezentów i sprawdzić, czy świat się wtedy zawali?

Albo... spróbować zrobić coś własnoręcznie - Światło swojej duszy, całą miłość i troszkę wysiłku podarować komuś, na kim mi bardzo zależy?

Albo... zamiast czegoś materialnego... zrobić coś niezwykłego, spełnić czyjeś życzenie?

Albo kupić - tak, kupić coś komuś, coś czego mu rzeczywiście potrzeba. W takim podarku też będzie Światło i miłość i najlepsze życzenia.

A potem jeszcze pięknie to zapakować. W coś, co nie zaszkodzi Przyrodzie - papier, kartonik, może lniane płótno. Udekorować najpiękniej jak się tylko uda. I żeby nie było to łatwe do rozpakowania! Bo modne są teraz takie torebki na prezenty: kupujesz-wkładasz-wyjmujesz-masz. Trochę to takie mało kreatywne, takie "na odczepnego". Pokażmy już opakowaniem, że się staraliśmy!

______________________________________________
__________________________
__________


Na koniec tego wpisu - przekornie - reklama ;)

A raczej kilka pomysłów na podarunki ze Światła i miłości. Można linkować kolejne - zachęcam! Może dobrze byłoby stworzyć jakąś taką Bazę Bazowych Pomysłów (do dalszej obróbki własną miłością i Światłem).

Przyjemnego tworzenia!
J.K.



SERCO-RĘKO-DZIEŁO

Świętowit, którego noszę na sercu.
Wykonany przez mojego serdecznego Przyjaciela przed moim wyjazdem za granicę do pracy. Dar, który sprawił, że poczułam się znacznie lepiej i pewniej w nowych, nieznanych okolicznościach. Nie jestem w stanie zabierać ze sobą mojej ukochanej rzeźby Świętowita, bo to porządny kawał lipowego klocka. Natomiast to maleństwo mogłam wziąć bez problemu. A wraz z nim część mojego świata... Dziękuję, Wojtek!

***

Zdjęcie pochodzi z artykułu: http://ved.sk/RC.Maly.vrchar.kon.htm
Žiarislav często rzeźbi swojemu synkowi świąteczne podarunki. Rok wcześniej niż tego konia zrobił mu drewniane nartki. Przedmioty wykonane własnoręcznie mają w sobie taki czar, jakiego żaden zakup nigdy mieć nie będzie, bo wykonane są z miłością dla tej drugiej osoby. Może i Wy kiedyś poczuliście, jak wielka wzmacniająca Was siła tkwi w takim przedmiocie. Z myślą o Was stworzonym, wypełnionym Światłem z najczystszego Źródła...

 ***

Podarunek od Žiarislava i Ladomíry - piszczałki i ser kozi własnoręcznie zrobiony z mleka ich wspaniałych kózek. Dziękuję, Kochani!

 ***

Dar od córki starszej pani, którą się opiekowałam. Podarowała mi pierwszy naszyjnik, który kilka lat temu własnoręcznie zrobiła. Górskie kryształy nanizane na nić przyjaźni...

***

Zdjęcie: Zielony Zagonek
Kosmetyki z Przyrody dla kobiet. Garść przepisów do samodzielnego wykonania na stronie Zielonego Zagonka - TUTAJ lub gotowce do kupienia na przykład na Lawendowej Farmie - TUTAJ

Zdjęcie: Zielony Zagonek
Kosmetyki z Przyrody dla mężczyzn. Garść przepisów do samodzielnego wykonania na stronie Zielonego Zagonka - TUTAJ lub gotowce do kupienia na przykład na Męskiej Wyspie - TUTAJ

***

Motanka - słowiańska lalka-amulet

Własnoręcznie można wykonywać nie tylko to, co nam najlepiej wychodzi, ale też spróbować się w czymś, czego dotąd jeszcze nigdy nie robiliśmy. A nuż Serce podpowie jak zrobić, żeby było dobrze? Możemy szyć, malować, rzeźbić, możemy wykonać coś z metalu, zrobić biżuterię z drewna, metalu, kamieni... Możemy zrobić ziołowe herbatki, lub naturalne kosmetyki. Albo czarowną słowiańską lalkę-amulet - instrukcja TUTAJ. Prosty wzór koszuli dla chcących podarować komuś taką własnoręcznie uszytą - na stronie Słowaków - TUTAJ. Możliwości są nieograniczone! Poniżej kilka inspirujących zdjęć znalezionych w Internecie:



***

Z DUCHA DLA DUCHA - KSIĄŻKI

Nieśmiertelnym pomysłem na prezent są oczywiście książki. Zachęcam przede wszystkim do tych o tematyce słowiańskiej! Mamy w tej chwili już kilka wydawnictw o rodzimym charakterze: Slovianskie Slovo, Toporzeł, Triglav... W slovianskim sklepie (TUTAJ) znajdziecie Mitologię Słowian, Czasopismo Słowianić, pozycje wydawnicze Toporła, książki dla młodzieży autorstwa Doroty Bałuszyńskiej-Srebro i mojego "Dzikiego" (dla dzieci od 6 lat). Można też trafić na jakąś wyjątkową okazję w antykwariatach. Za wydawcą Toporła, panem Sowińskim, polecam na przykład bezcenną dla osób zgłębiających słowiańską duchowość książkę "Katalog magii Rudolfa". Ja zaś polecam wspaniale napisaną i aż tłustą od etnograficznej wiedzy książkę "Chleb w tradycji ludowej" (autorzy: Irena Kubiak i Krzysztof Kubiak), która jest wg nie jedną z podstawowych pozycji, jeżeli chcemy zrozumieć słowiańską duchowość.




SŁOWIAŃSKIE KSIĄŻKI DLA DZIECI (I NIE TYLKO)



Igor Górewicz "Borek i Bogowie Słowian" 

Książka do nabycia na stronie Wydawnictwa Triglav - TUTAJ




 "Bohater książki - Borek - przenosi się w czasie, podróżuje po krajach słowiańskich i spotyka poszczególnych bogów. Ujeżdża czarnego konia Trzygłowa, niesiony jest śpiewem Bojana, umyka przed wielkim odyńcem z Radogoszczy, spotyka wilkołaki, Rodzanice, Leszyja. Poszukuje złotego posążka Triglava, którego w dziupli drzewa ukryją słowiańscy żercy.

Książka edukacyjna, popularyzatorska ale i przygodowa. Pisana w konwencji fantasy, jednak nie posiłkująca się żadnymi elementami spoza słowiańskiej mitologii."

___________________________________________________________

Czesław Białczyński "Nowe  Przygody Baltazara Gąbki" 
Książka do nabycia w slovianskim sklepie - TUTAJ



Powieść, która po pierwsze i najważniejsze - wciąga i bawi. Po drugie wprowadza Czytelnika w świat słowiańskiej mitologii. Po trzecie uczy - wychowuje w duchu poszanowania praw przyrody i w ogóle przyrody jako takiej. Po czwarte - w prześmiewczy sposób obnaża obłudę i zakłamanie środowiska rządzących; zmywa puder z twarzy polityków i prezenterów telewizyjnych. Wreszcie, po piąte, jest to przepiękna opowieść o przyjaźni, wytrwałości i chęci przyczynienia się do tego, by świat nas otaczający był dobry, normalny.

Mój ulubiony fragment powieści:

            "Do tej pory ich droga przypominała bezładną ucieczkę. Siły ciemności uderzyły na nich natychmiast, kiedy udało im się zdobyć Kwiat Paproci. Zaskoczenie było tak wielkie, że nie mieli czasu wcielić w życie żadnego planu. Atak był niezawodnym sygnałem, że osiągnęli to, co najważniejsze, że w ich rękach znalazło się narzędzie niezwykle dla tamtych niebezpieczne. Należało jednak przemyśleć kolejne kroki. Może dawali się wpędzić w zastawioną przez Licho pułapkę? Kładli się spać wyczerpani walką, znalazłszy chwilowe ocalenie w czeluściach boru. Boru chronionego nieznanym im sposobem, przez równie nieznane, lecz przyjazne im siły. Może był to przypadek, ale profesor Gąbka nie wierzył w przypadki. Rankiem, kiedy pozostali członkowie Kompanii się obudzili, rozmyślał nad tym wszystkim i był pewien, że nie są sami. Wspomagały ich Niewidzialne Moce działające przeciw Siłom Ciemności. Musiały być równie potężne jak te, z którymi się zmagali. To uspokajało i napawało otuchą. Nie oznaczało to oczywiście, że wszystko samo się zrobi i że ktoś inny wykona za nich konieczne działania. Jednak sam fakt, że istniały napełniał serce profesora nadzieją.
            Budzili się jeden po drugim, zdrętwiali z zimna i obolali. Wąwóz wypełniała gęsta niczym mleko mgła. Byli głodni i wyczerpani. Otoczenie wydawało się złowrogie a okoliczności beznadziejne, zapanował więc nastrój przygnębienia. Profesor Gąbka podzielił się z nimi swoimi spostrzeżeniami i nastroje nieco się poprawiły. W takich chwilach ważne jest, by w grupie znajdowały się osoby niezłomne, które nigdy nie tracą wiary w sens podjętej drogi. Jeszcze ważniejsze jest by być razem, by nikt nie został sam ze swoimi lękami i wątpliwościami.
            - Co teraz? - zapytał zagubiony Bartolini, kiedy profesor Gąbka skończył mówić o swoich przemyśleniach na temat sprzyjających mocy. - Ja najchętniej zrobiłbym śniadanie.
            - Każdy powinien zrobić to, co uważa za najbardziej potrzebne - powiedział Książę Krak."

___________________________________________________________


Na koniec dorzucę jeszcze mój własny wkład w słowiańską biblioteczkę:
Joanna P.Runika "Dziki" 

Książka do nabycia w slovianskim sklepie.
Okładka twarda - TUTAJ
Okładka miękka - TUTAJ


Jest to wzruszająca opowieść o śwince, której przyszło urodzić się w przykrych warunkach masowej hodowli. Świnka jednak marzy o życiu na wolności - takim, jakie wiedli jej dzicy przodkowie... Jeśli ktoś w poniższym fragmencie doszuka się pewnej... słowiańskiej... metafory - to dobrze się doszukał ;)

– Drodzy Współświńcy! – zaczął swoją opowieść. – Oto w sennej wizji widziałem życie naszych przodków! Wiele wam o nich mogę opowiedzieć; poznałem nawet ich imiona – zwały się dzikami! Fi­zycznie prawie nie różniły się od nas. Miały tylko grubą, brunat­ną szczecinę, a poza tym wyrastały im długie, ostre kły. Ich życie było wcieloną wolnością! Watahami biegały po lasach, żywiły się tym, co bujna przyroda im dała, wiodły proste, ale sielskie życie. Zrodzone z żarliwej miłości młode mogły się swobodnie bawić i wszystkiego uczyć i nikt nie pozbawiał ich opieki matek… Gęsty las nie tylko chronił ich i żywił, ale i dostarczał różnych przyjem­ności. Śniąc ten sen poznałem, czym jest szczęście! Na koniec, już kiedy prawie byłem rozbudzony, usłyszałem ryk przodków, ich przesłanie dla nas. Brzmiało ono: „Musicie wrócić! Do zieleni, do życia, do przyrody – do boru!”

            Kiedy ostatnie te słowa wybrzmiały, w hali zrobiło się chicho jak makiem zasiał. Dopiero po dłuższej chwili prosiaki zaczęły otrząsać się z oszołomienia i szeptać coś między sobą. Wiele było wzruszonych opowiedzianym snem i z całego serca pragnęło, żeby wydarzył się jakiś cud, na przykład, żeby trzęsienie ziemi roz­kruszyło mury chlewni, uwalniając ich z niewoli. Znowu jednak podniosły się głosy prześmiewców. Głównie Realiści i Wyznawcy Śmierci Dla Wyższego Celu Czyli Dla Człowieka skoncentrowali się na krytykowaniu snu i jego przesłania. Pierwsi szydzili, że sny to tylko fantazje, którym nie należy zbytnio wierzyć. Drugim nie przypadła do gustu sama treść snu. Jeden z nich, osobnik wyraź­nie dominujący w grupie, cały się naburmuszył, wręcz pokraśniał ze złości i tak zaczął mówić:
– Moi drodzy, nie ufajcie temu prosiakowi, który mami wasze oczy kolorem zieleni, zapewne zmyślonym, bo czy ktoś z was wi­dział kiedyś taki kolor? Ale nie tylko wasze oczy, również wasze dusze mogą paść ofiarą oszusta! Nasza droga to droga cierpienia i musimy to z pokorą zaakceptować. Temu krasomówcy marzy się powrót do zamierzchłych czasów, do taplania się w leśnym błocie i płochych uciechach ciała! Mówi on wam, że dzikie, nie­okrzesane, bure, włochate i zapewne zapchlone zwierzęta to wasi przodkowie! Chcecie mieć takich przodków? A jak on ich nazywa? Dziki? Sam jest dziki! Od dzisiaj tak go wołajmy, żeby podkreślić jego zamiłowanie do leśnego barbarzyństwa! Dziki!