Dzwoń, dzwoneczku! Dzwoń, dzwoneczku, dzwoń!
Rozbuchane buchajcie w ziemię ozembuchy!
Weselcie się ludzie, grajcie i śpiewajcie,
Aż zatańczą z nami bogowie i duchy!
Dzwoń, dzwoneczku! Dzwoń, dzwoneczku, dzwoń!
Nowy Jas się rodzi, słońce siłą poi!
Przywitajmy wszyscy to świetliste Dziecię
Grajmy i tańcujmy - niech nikt dziś nie stoi!
Ozembuchy |
Niniejszym tłumaczeniem dzielę się z Wami, drodzy Goście,
niczym świątecznym miodowym kołaczem, takim dopiero co wyciągniętym z pieca.
Mam nadzieję, że zrobi się Wam od niego słodko i przyjemnie ciepło, że Was
owionie zapach znajomy a błogi - zapach domowego szczęścia, dziecinnej radości
i odczuwania ważności chwili.
Przyznaję, odłamałam od tego kołacza kilka fragmencików
(takich nie powiązanych z tematem albo maili od słuchaczy), żeby był tylko i tylko
wyłącznie, caluśko okrągle świąteczny. Polecam jednakże przesłuchanie całości audycji,
na przykład podczas przygotowań: gotowania, pieczenia, pieczenia, gotowania...
Jest ona bowiem wyjątkowo urocza, tak słodka, że Wam głośniki lukrem pozatyka,
nawet jeżeli nie wszystkie słowa będą zrozumiałe. Dajcie się porwać głosom
prowadzących, dajcie się wprowadzić w klimat Szczodrych Godów, o jakich być
może marzycie...
http://www.slobodnyvysielac.sk/relacie/rodna-cesta/
- po prawej stronie szukamy (po dacie) audycji z 2013-12-17 czyli "zimny
slnovrat".
Podczas audycji zagrane
zostały i zaśpiewane (na żywo) kolędy. Podaję dokładny czas ich trwania, żeby
łatwo było je znaleźć:
1.
„Volame Roda” – z płyty CD (0:33:45 – 0:36:53)
2. „Pásli ovce” – na żywo (0:5500 – 0:57:00)
3.
„K Zimnému Slnovratu” – na żywo (1:31:00 – 1:32:50)
4.
„Volame Roda” – na żywo (1:33:00 – 1:34:10)
5.
„Pieseň Zimného Slnovratu” – na żywo (1:56:00 – 1:58:15)
6.
„Chvála Ti za svelto” – na żywo (1:59:10 – 2:00:00)
"NIE
KLĘKAJCIE - TAŃCUJCIE!
NOWE
SŁONKO WITAJCIE!"
(Początkowe
problemy ze sprzętem, prowadzący się śmieją, jednak w końcu udaje im się
przywitać słuchaczy. Boris przygotowuje słuchaczy na to, że podczas tej audycji
dziać się będą „wielkie rzeczy”. Słyszymy zapowiedź zaplanowanych na tę audycję
wątków: 1) Słońce – niegdyś środek wszechświata; 2) Jak dzisiaj do tego
wracamy; 3) Co to takiego „Kraczun” i jak dostał się on na Węgry i do Rumunii;
4) Jak oznaczone jest Przesilenie zimowe w przyrodnym czasniku (kalendarzu Słowaków
z Rodnej Cesty); 5) Dlaczego Wielka Noc przypada na Vianoce [nazwa Szczodrych
Godów/Bożego Narodzenia na Słowacji]; 6) Jak przesuwało się Boże Narodzenie w
kalendarzu. Znowu techniczne problemy, Žiarislav niczego nie słyszy…)
Boris:
Nic
nie słyszysz w słuchawkach? Jak to?
Žiarislav: A tak to.
Boris: Jak to: „tak
to”? Tak zupełnie?
Žiarislav:
Ani
uszami nie słychać, co gra!
Boris:
Uszami
nie… bo to musisz na słuchawkach…
Žiarislav: Na słuchawkach
to już w ogóle nic…
Boris: No dobrze, to
może jako wstęp, zanim uporamy się z kłopotami technicznymi, przeczytam jeden z
maili, które do nas przyszły…
Žiarislav: Dobra, czytaj…
Boris: A spróbuj…
Žiarislav: … czekaj... już
coś łapie…
Boris: Spróbuj… Tu
masz taki "gąbik", spróbuj go włożyć do środka... I co? Słychać
teraz?
Žiarislav: Tak!
Boris: Udało nam się!
Wspaniale! (śmiech) Tu jest, widzisz,
taki spinacz… No. Žiarislav, zanim przejdziemy do dzisiejszego, bardzo ważnego
tematu, powiedz – czy Szczodre Gody to największe święto?
Žiarislav: W dzisiejszych
czasach tak. Dawniej jeszcze bardziej obchodzono Kupalia czyli Przesilenie
letnie.
(….)
Boris: Tak więc dzisiaj
omawiamy Przesilenie Zimowe. (…) Zacznijmy może od tego, co zapowiadaliśmy – od
punktu pierwszego, a więc tej, powiedzmy, astronomicznej kwestii: Słońce było
niegdyś środkiem wszechświata.
Žiarislav: Troszkę to z(a)warliśmy
[zawarliśmy pewną myśl w krótkim zdaniu, ale i
zwarliśmy, a więc ścieśniliśmy tę myśl, żeby się w jednym zdaniu zamknęła. Tu
uwaga na rdzeń z(a)„war”cia. – J.K.].
Ale tak to już jest w tym naszym świecie, we wszechświecie… Według naszej
mitologii świat został zavareny –
powstał z ognia, ze słonecznego światła, prabóg Swarog go utworzył z
ognia niebieskiego – z tego właśnie ognia powstał wszechświat, w którym my żyjemy.
Przodkowie nasi od pradawna – a więc nie tylko odkąd znani są nam jako Słowianie,
ale jeszcze wcześniej – pojmowali Słońce jako centralny punkt świata.
Ten pogląd umocnił się jeszcze, kiedy
ludzie zaczęli uprawiać zboże – oczywiście już przedtem obserwowano „drogę”
Słońca i jego wpływ na Przyrodę, rozumiano, że się dzięki niemu rozwija, jednak
w momencie, gdy sami zaczęli uprawiać ziemię i trzymać zwierzęta, które
udomowili, Słońce zyskało dla nich jeszcze większe znaczenie, pojawiła się
potrzeba kalendarza. Mówiliśmy już o tym, że te nasze najstarsze kalendarze,
leżące na terenie Słowacji "rondle", pochodzą sprzed ośmiu tysięcy
lat. "Rondle" informujące o pozycjach zarówno Księżyca jak i Słońca,
powoli rozprzestrzeniały się w kierunku Zachodu – Stonehenge, jak wiadomo,
powstał dobre kilka tysięcy lat po rondlach, które znajdowały się u nas. To są
właśnie najstarsze dowody kultu solarnego o jakich wiemy. Kolejne dowody mamy
już od Przodków, których znamy „z imienia” – jako Słowian. W ich kulturze
Słońce odgrywało centralną rolę.
Boris: Czyli, można
powiedzieć, że Przesilenie zimowe, nie jest świętem typowym tylko dla Słowian,
że obchodzone było w rozmaitych kulturach, że wszyscy równie intensywnie
świętowali odrodzenie Słońca?
Žiarislav: Tak. A w
Europie wszystkie tak zwane przez nas dzisiaj „indoeuropejskie kultury”. Możemy
sobie wyobrazić, jak w tych najdawniejszych czasach Przodkowie ze zdumieniem, a
może i strachem odkrywali, że dzień staje się coraz krótszy a potem – w
konkretnym momencie tendencja ta się odwraca i dni znów stają się dłuższe. Wiemy,
że słowo „dzień” związane jest ze światłem, ze słowem „div”, jak również –
podług innej wykładni – jest on tym, co jest dane, a więc „dzień” jest „dany”;
div – dane światło; przy czym „div” to znaczy „boska siła”. Z tego mamy potem
słowo „divať sa” [sł. patrzeć, wpatrywać się] a więc przyjmować światło. Ludzie
zdali sobie sprawę z tego, że każdego roku taka sytuacja powtarza się, że dzień
znów zaczyna się wydłużać, że dzień, czyli ta siła widna, zwycięża nad siłami
nocy i chłodu. Rozpoznano ten punkt zwrotny. Od momentu Przesilenia żywia
(prana) i żywica „rusza”, nagli do drzew. A więc, tak jak powiedzieliśmy, był
to punkt zwrotny. Ludzie, którzy byli bardziej świadomi - nazywamy ich wiedomymi, wiedunami - zaczęli
zaznaczać pozycje Słońca. Masz na przykład górę i ta góra rzuca cień. Tam
postawisz jakiś obelisk, jakiś kamień, a kiedy cień tej góry dotknie szczytu owego
obelisku, wówczas wiesz, że nadszedł moment Przesilenia. Nawet dzisiaj można to
wypróbować – wystarczy w dniu Przesilenia wkopać do ziemi jakieś bierwiono a po
upływie roku zobaczycie, że cień będzie dokładnie w tym samym miejscu, będzie
takiej samej długości i tak dalej. Przodkowie to właśnie zjawisko zaobserwowali
i dopasowali do niego czas świętowania. Nie wiem, czy chcemy teraz dotknąć tych
wszystkich astronomicznych rzeczy, które oczywiście są bardzo ważne, ale…
Boris: Mnie głównie
interesuje to, dlaczego dla Przodków Przesilenie zimowe miało takie ogromne znaczenie.
Upraszczając to trochę, czy można powiedzieć, że kiedy Słońce zacznie wracać i
znowu powróci życie, to w końcu przyjdzie też wiosna i wszystko rozkwitnie… Czy
to były właśnie powody owej radości, owego świętowania? Po tych długich zimnych
wieczorach… nadzieja, że wreszcie idzie lepszy dla człowieka okres…
Žiarislav: Tak. Dzień
zaczynał się wydłużać. Nam, którzy mamy żarówki, może wydawać się to śmieszne,
bo co to za wielkie rzeczy, że jest długi wieczór za oknami. Ale dawniej było
inaczej. Miałeś łuczywa – pochodnie, albo właśnie tylko łuczywa, a więc
szczapki wysuszone na piecu, które wytwarzały światło. Świeczki przeznaczone
były tylko na wyjątkowe okazje, na święta, ponieważ wyrabiano je z pszczelego
wosku a ten był oczywiście drogocenny, trzeba było szukać plastrów wosku i z
nich je robić. Tak więc taka woskowa świeczka to była wielka,
"odświętna" sprawa. Dzisiaj zresztą też tak jest…
Wróćmy na chwilę do astronomicznego
aspektu. Nie chciałbym, żeby było to dla słuchaczy ciężkie w odbiorze, więc
tylko kilka prostych słów o tym: kiedy oś Ziemi jest odchylona tak, że się
jakby odwraca od Słońca, wówczas my mamy zimę, natomiast na półkuli południowej
panuje lato. I odwrotnie – kiedy oś Ziemi nakłoni się ku Słońcu, u nas jest
lato, a z drugiej strony zima.
Boris:
Ale
o tym nasi Przodkowie wiedzieć nie mogli.
Žiarislav: Mogli, nie
mogli… Z pewnością wiedzieli, że istnieją różne pasma klimatyczne, ot choćby
dlatego, że kupcy wędrowali daleko, odwiedzając wiele rozsianych po świecie
kultur. My nawet nie potrafimy sobie wyobrazić, co oni wówczas wiedzieli, a
czego nie. Być może bylibyśmy zaskoczeni, ileż oni już wtedy wiedzieli. Ale jak
by nie było – uważali Słońce za centrum wszechświata. I Słońce było dla nich
Świętością. „Święty” znaczy „wielki” i „mocny”. Słońce było wielkie i mocne. (…)
Obrzędy związane z odradzaniem się
Słońca przeżyły do dzisiaj. Mogły zaniknąć, ale tak się nie stało przez 1000 lat
zakazów. Przeżyły i zachowały się do teraz. A i Słońce pozostało niejako w
środku ludzkiego pojmowania. Stąd te wszystkie przysłowia: „Jeszcze ufa swojemu
Słoneczku”, albo „Jeszcze mu Słońce nie zaszło” - na określenie tego, że
jeszcze masz nadzieję…
Boris: Doczytałem się
w Internecie takich rzeczy, że na przykład najstarsza wzmianka o słowiańskich obrzędach Przesilenia
Zimowego znajduje się w niejakim synajskim Euchologium z X w. [http://pl.wikipedia.org/wiki/Modlitewnik_synajski
– J.K.], ale że w tekście tym znajduje się głównie krytyka tych, co
pierwszego stycznia chodzą i kolędują, że takie rzeczy robili właśnie
„poganie”. Była to więc przede wszystkim krytyka tych ludzi, ale jakby nie było,
jest to też chyba pierwsza zapisana wzmianka. Bo z pewnością możemy powiedzieć,
że same obrzędy są o wiele, wiele starsze.
Žiarislav: Najstarszy
zapis pochodzi od Prokopiusza
[zmarły w roku 366 – J.K.], który pisał
o Słowianach jako o narodzie, który czci Słońce. Potem to, o czym mówisz,
było jeszcze w
zakazach Cyryla i Metodego – oni zakazali kolędowania, jako że kolędowanie było
pierwotnie obrzędem duchowości rodzimej. Dopiero później, kiedy się
okazało, że zakazy tutaj nic nie pomogły, kolędy zostały „przetekstowane” – u nas działo
się to pod koniec IX wieku, albo w drugiej jego połowie. Mimo wszelkich zakazów
lud nie pozwolił obedrzeć się z rodzimej duchowości, wszystkie te obrzędy nadal
były odprawiane, nawet pomimo okrutnych często kar. Ludzie wciąż czcili Słońce
jako tego przyrodnego słonecznego ducha, który był dla nich święty. Można
powiedzieć, że wtedy Przyroda była związana z duchowością. Słońce
jest też gwiazdą - z dzisiejszego punktu widzenia. Dziś wiemy, że tych słońc
jest we wszechświecie całe mnóstwo, ale postrzegamy to tak, że to jedno jedyne
Słońce jest naszym Słońcem, tak samo jak ta jedna jedyna mama jest twoją mamą –
wiemy, że jest bardzo wiele mam, ale tylko tę jedną nazywasz mamą. Tak i my
nazywamy to nasze Słońce Słońcem. Potem oddawanie czci Słońcu było już zakazane.
Nawet dużo później, kiedy ktoś próbował udowadniać, że ziemia fizycznie obiega
słońce, miał... no, powiedzmy, że spore trudności.
Boris: Do tego jeszcze
dojdziemy. Ja bym chciał póki co wrócić do tego, o czym mówiliśmy przed chwilą
– że obrzędów, związanych z Przesileniem, nie należy kojarzyć wyłącznie ze
Słowianami, że również w starożytnym Egipcie podczas Przesilenia obchodzono
wielkie święta, że w tym czasie wszyscy przeżywali wielką radość. Przesilenia
obchodzono na całym świecie.
Žiarislav: Zgadza się,
dobrze mówisz. Przy czym zauważ, że u nas mówi się w większości o tych wielkich
cywilizacjach, słynnych ze swoich ogromnych piramid i grobowców, a więc o
cywilizacji babilońskiej, egipskiej i greckiej, bo po nich zachowały się rzeźby
i wielkie stadiony, ale pamiętajmy, że każde najmniejsze plemię, którego nazwy
nawet nie znasz, obchodziło Przesilenia. Nawet kiedy dla porównania popatrzysz
na Amerykę, widzisz, że tam mają Taniec Słońca; w Ameryce Środkowej stawiają
Maje na Przesilenie Letnie - jak u nas; także w Ameryce Północnej świętowano
Przesilenia. Przesilenie Zimowe zaczęło być obchodzone intensywniej w momencie
kiedy kultura stała się rolniczą.
Boris: Wyjaśnij mi
jeszcze jedno: jak to możliwe, że było tak wszędzie na świecie, wśród wszystkich
tych kultur. Słowianie - cóż oni mogli wiedzieć o Indianach w Ameryce? A jedni
i drudzy robili w zasadzie to samo: i ci i tamci czcili Słońce. Jak to możliwe,
że wszystkie kultury robiły to samo, nawet o sobie nie wiedząc?
Žiarislav: Wszędzie z
wyjątkiem równika, bo tam cały czas jest przesilenie. Albo nigdy. (śmiech)
Boris: Ale
przypuszczam, że i oni mieli słonecznych bogów…
Žiarislav: Oczywiście. No
więc to jest tak, że wszyscy jakoś postrzegali Słońce. Nie chodzi o to, że w
jakimś miejscu na Ziemi żyją mądrzy ludzie, a w innym głupi. Ludzie obserwowali, postrzegali rzeczy,
przekazywali sobie wiedzę o nich. Kiedy zyskali
pismo, stracili pamięć. Pamięć
się bardzo pogorszyła, odkąd człowiek zaczął polegać na słowie pisanym.
Pierwotnie wszystkich ważnych rzeczy, wszystkich tych wersetów, uczono się na
pamięć. Wiesz, tego dało się nauczyć jedynie od wiedunów. To samo dotyczy
obrzędów. Zawsze jest tak, że kultura coś traci a coś zyskuje. Teraz mamy auta,
natomiast nie umiemy już jeździć na koniu, nie umiemy też chodzić jak dawniej:
dzisiaj, gdy ktoś przejdzie pól kilometra, to już go bolą nogi, a kiedyś
chodziło się i trzydzieści kilometrów bez specjalnego zmęczenia. A więc również
ciało, nie tylko kultura, popada w atrofię i upada, kiedy traci swoją
przyrodzoność. Kiedy zyskujesz nową rzecz, tracisz starą, przy czym i jedna i
druga ma swoją wartość. Wracając do tematu: dawniej postrzegano w sposób
przyrodzony - wszystkie kultury tym się cechowały. Naprawdę wszystkie - bo to
nie jest tak, że jakiś tam jeden naród jest oświecony, a inne są głupie i
nieświadome i muszą się od niego uczyć. Wiedza-świadomość pojawiała się na
całym świecie w sposób całkowicie naturalny i naprawdę jeden u drugiego nie
musiał niczego podpatrywać.
Boris: Fascynujące...
Kiedy sobie uświadomisz, że podobne rzeczy robili ludzie oddzieleni od siebie
kontynentami – że, nie istniały żadne techniczne możliwości ani żeby się
spotkać, ani żeby coś podpatrzeć, a oni robili niemal dokładnie to samo.
Žiarislav: Nie było nawet naszej
radiostacji Slobodny Vysielac! (śmiech)
Boris: (śmiech) To jest naprawdę niesamowite,
kiedy sobie uświadomić, że taki obrzęd, Przesilenia na przykład, czy w ogóle
oddawanie czci Słońcu, było czymś wspólnym dla wszystkich, dla tak odległych od
siebie kultur... (…)
Boris: Przejdźmy teraz
do drugiego z zaplanowanych punktów: w jaki sposób my dzisiaj wracamy do tych
wszystkich dawnych rzeczy, o których właśnie rozmawiamy, jak choćby kult Słońca
czy świętowanie Przesileń. Więc jak to z tym jest? Wracamy dzisiaj do Słońca?
Žiarislav: Tak. Wracamy. I
teraz pytanie brzmi: w jaki sposób wracamy? Otóż wracamy do tego świadomie i wracamy podświadomie. Póki co większość ludzi na razie
podświadomie. Powiem na przykład, że kiedyś,
dawno temu, Przyroda była święta. A potem się oddzieliła świętość od Przyrody.
To, co święte, postawiono ponad Przyrodą, jako "nadprzyrodzone".
Przyroda była czymś mniejszym, czymś mniejszym było ciało. Duch natomiast jak
gdyby był odosobniony. Podkreślam: jak gdyby. Bo przecież ludzie wciąż
pili wodę z Przyrody, jedli chleb, który wyrastał w Przyrodzie. Wdzięczni byli
za wszystko, ale w ich świadomości się to rozszczepiło. Następnie – w późnym
średniowieczu – widzimy początki nowoczesnej nauki. Przyrodna duchowość
oddzieliła się od wiary/religii. Wiedźmy-uzdrowidzielki były zarówno
„pogankami” jak i chrześcijankami, jednak wszystkie leczyły żywią –
żywotną siłą. Wiedza oddzieliła się od religii. Część z niej przeszła w różne
lecznicze, rolnicze i inne obrzędy, część poszła w kierunku studiowania/poznawania
li tylko materii (na zasadzie odosobnienia od Wiedy-Wiary, a więc bez czci
dla tych wszystkich rzeczy, „przedmiotów badań”) i właśnie coś takiego nazywa
się dzisiaj nauką. Podsumowując: dzisiejsza nauka jest pozostałością Wiedy.
Nowsza nauka - nazywająca siebie
nowoczesną, chociaż jest to stara wieda - ta właśnie „nowoczesna” nauka "odkryła",
że Ziemia obraca się wokół Słońca. W naszym języku będzie to Matka Ziemia (nie
musimy używać indyjskiej nazwy Gaia, bo mamy własną). Słońce i Matka Ziemia są
ze sobą na trwałe powiązane; Ziemia obraca się wokół Słońca. Naukowcy wszystko
to po swojemu ponazywali, „odkryli” słoneczną energię (dzisiaj mamy już nawet
telefony działające na energię słoneczną); „odkryli”, że ta energia na nas
oddziałuje i że bez niej w ogóle by nas nie było. Aż wreszcie „odkryli” ci
tak zwani "nieduchowni" naukowcy (mówię „tak zwani”, bo naukowcy tak
naprawdę nie są nieduchowni - to my ich nie postrzegamy jako duchownych,
podczas gdy oni też szerzą baje i mity), tak więc zrozumieli ci nasi naukowcy,
że Słońce
jest centralnym punktem dla naszego życia. Ludzie do tego wracają,
czują to. To
nie jest tylko jakaś tam gwiazda, ale jest to zjawisko/istota naprawdę bliska
twojej duszy. Dzisiaj na nowo zaczynamy mieć cześć dla Przyrody, dla
tych wszystkich rzeczy, które są silne i wielkie; święte dla naszej duszy. I
tak to się właśnie wszystko odnawia.
Przysłał nam niedawno Bohumer swoją
kolędę do Swarożyca. Niekiedy więc chwyci to ludzi z takiej strony, z jakiej
byś się nie spodziewał, ale oni właśnie spostrzegają, że czegoś im brakuje. A
tym, czego brakuje, jest właśnie ta nasza słoneczna duchowość.
Boris: Czyli, że mają
oni to gdzieś w sobie, gdzieś w podświadomości, i to aż... przedziera się na
wierzch.
Žiarislav: Tak, Bohumer na
przykład to fan muzyki metalowej; jeszcze przed czterema laty w ogóle się tym
nie zajmował… (śmiech)
Boris: Poczekaj,
chodzi o tę kolędę „Jak si krásne
Svarožiatko”, tak? [Tekst i nuty kolędy autorstwa Bohumera – tutaj: http://www.ved.sk/pics2013/koleda_bohumer.jpg
- J.K.] A więc, skoro już mowa o kolędzie od Bohumera, to może przy okazji
poinformuję słuchaczy o dwóch sprawach. Pierwsza to taka, że Žiarislav ma tu ze
sobą skrzypce, więc wygląda na to, że dzisiaj muzyka będzie na żywo. A druga
dobra informacja jest taka, że jest tu z nami dzisiaj w studio młodzież; oni
będą wspólnie z tobą śpiewać. Słuchacze tego nie widzą, ale my tu mamy naprawdę
pełne studio. Mamy dwójkę gości. Powiedz może, kim oni są.
Žiarislav: Jest tu z nami
dzisiaj Jasna oraz pewien młody mieszkaniec Bystrzycy, anonimowo.
Boris: Cześć, Jasna!
Jasna: Dzień dobry!
Boris: Teraz słuchacze
uwierzyli, że naprawdę tu jesteście. (śmiech)
Žiarislav: Oni sami
jeszcze przed dwiema godzinami nie wiedzieli, że tu będą. (śmiech) Teksty kolęd pokazałem im przed chwilą. (śmiech) Jeszcze tylko Peter nie wie, że
będzie śpiewać.
Boris:
Petra
trzeba…
Žiarislav: Potem go
zawołamy, kiedy będziemy śpiewać. Najpierw puśćmy jedną kolędę.
Boris: Masz na myśli
nagranie z płyty? To daj płytę. (…)
Boris:
Tak...
To była piosenka, która... obawiam się, że nie wiem, jak się nazywa...
Jasna: Voláme Roda.
Boris: Jak? Voláme
Roda... Dziękuję ci, Jasna. Bo już się bałem, że nie będzie miał mi kto
podpowiedzieć, bo Žiarislav akurat wyszedł. Bo my tu mamy taką niewiarygodną
demokrację, że gość tak sobie po prostu może wyjść podczas utworu i potem zdąży
albo nie zdąży wrócić... o, właśnie zdążył, możemy więc kontynuować nasz temat.
(...)
Mówiłeś przed chwilą o tym, że pomału
ale pewnie ludzie zaczynają wracać do tradycji naszych przodków, bo to się z
podświadomości po prostu wydziera na wierzch. Jedna rzecz, z tych które o
przesileniu czytałem, bardzo mnie ciekawi: ten okres Przesilenia Zimowego miał
być okresem, kiedy granica pomiędzy naszym światem a światem umarłych była jak
gdyby otwarta i zarówno dobre jak i złe dusze poruszały się "wolno"
po świecie...
Žiarislav: Na to, o czym
czytałeś, składa się kilka rzeczy. Przede wszystkim Przesilenie Zimowe zwraca naszą uważność na Ducha Przodków,
przerobionego później na Mikołaja, ale i w tej jego postaci wciąż obecne są
symbole, które możemy widzieć jako znaki ochronne bądź coś unaoczniające. Duch
Przodków uczestniczy też w kolędowaniu - wiemy, jak to wygląda: mamy czterech taneczników:
strażników czterech stron świata, którzy na skrzyżowanych (w kształcie
prakrzyża) ozembuchach, obracając się zawsze w prawo, niosą właśnie Ducha
Przodków. Ten jest na twarzy albo umazany sadzą albo nosi maskę. Albo ma kukłę.
Najczęściej jest to jednak owa sadzowa "maska", czyli umazana twarz.
Jest to właśnie wyobrażenie Ducha Przodków, bądź też boga Roda. To centralny
punkt naszego słonecznego krzyża. Trzeba dostrzegać ten prakrzyż - jego kształt ma na przykład adwentowy wieniec - okręg z czterema
elementami, czterema świeczkami (...); podczas okresu nazywanego dzisiaj
adwentem, czeka się na znowuzrodzenie Słońca - w tym kole są już wyznaczone
cztery elementy. W późniejszych czasach w miejsce owego znowuzrodzonego
słonecznego dziecięcia - syna Swaroga - podstawiony został "Križny"
czyli Christos. "Križny" jednak na stałe złączony jest z tym swarogowym
kołem. Na przykład stare krzyże w okolicach Detvy nie mają dodanego żadnego
odlewu w postaci Jezusa na szubienicy. Taki odlew to czyste rękodzieło tworzone
przez rzeźbiarza, a w środku bardzo często mające... prakrzyż - postać jest więc
niejako wykonywana pod to słoneczne koło. Podobnie Konstantyn, kiedy usiłował wytłumaczyć Słowianom świętą Trójcę, robił
to za pomocą porównania: Słońce, słoneczne ciepło itd. ma wpływ na ludzi -
wyjaśniał więc czym jest owa Trójca, posiłkując się Słońcem! Dlaczego? Bo
ludzie to akurat rozumieli.
I to właśnie Słońce przedstawiają sobą
ci czterej tanecznicy, o których mówiliśmy. "Voláme Roda" znałem od dziecka.
Z tym ż śpiewało się to tak: Nesieme capka ako baranka do neba, aby ho
prijal, o pomoc bíjal Kristus pán. Jeśli
się dobrze przyjrzysz temu tekstowi, poczujesz, że tam jest coś dołożone, na
końcu tego wiersza. A to dlatego, że kolędy,
których nijak nie udało się skutecznie zakazać, zostały pozmieniane, zostały
tam podstawione inne treści. Nie chodzi tu o to, żeby negować Jezusa, możemy
poważać jego nauki, bo są piękne, są w porządku. Chodzi o to, że my czcimy przede
wszystkim nasze rodzime wartości. I tak na przykład Duch Przodków obecny jest również przy
naszym stole - Słowianie dzielili się jadłem także z tymi, którzy już odeszli,
których dusza była już na tamtym świecie - tym niebieskim, rajskim. Tak,
"niebiosa" i "raj" są to stare słowiańskie słowa, słowa z
naszego pierwotnego, rodzimego języka. Przypominano sobie przodka, który wstąpił do światła
raju, ale mógł jeszcze wspólnie z rodziną uczestniczyć w obrzędach. I
odwrotnie, rodzina mogła uczestniczyć w tych obrzędach wspólnie z nim. B on w ogóle nie umierał w tym rodzie,
zostawał niejako, by żyć razem z potomkami. Wyraz tego możemy znaleźć w różnych
przyrodzonych duchowych nurtach, ale u
nas objawiało się to w ten sposób, że się wspólnie z przodkami jadało.
Popatrzmy choćby na podobieństwo słów: jest (od "być") i jeść (sł.
jesť).
Boris: Ale dlaczego
właśnie w okresie zimowych godów tak bardzo czczono tych umarłych przodków? I
czemu akurat ten okres miał być czasem, gdy owa "brama" pomiędzy
światami żywych i umarłych jest otwarta? Dlatego, że jest wtedy tak ciemno? Co
się za tym kryje?
Žiarislav: Powiem ci tak
od siebie. Nie znajdziesz tego w żadnej książce, ja przynajmniej nie znalazłem.
Jest na niebie Słońce, które jest świetliste. To słońce przeżywa odradzanie się
samego siebie. Powstaje nowe Słońce. Ja to widzę tak, że Swarog, tudzież
Swaroh, oraz Swarożyc - syn słoneczny, są jedną i tą samą osobą. On się każdego
roku odradza - każdego roku ze starego Słońca powstaje nowe Słońce. A jako w
niebie tak jest i na ziemi: przodkowie się odradzają, rodzą się potomkowie.
Dziadkowie i dziatki czyli dzieci. Także baba i "baby". Zwróćmy uwagę,
że nazwy starego i młodego to właściwie to samo. Tak to się właśnie
przodkowie z potomkami łączą i nic nie umiera - ród zostaje zachowany,
przy-roda zostaje zachowana, słońce zostaje zachowane - wszystko jest w
porządku, wszystko idzie dalej.
Boris: Wszystko się od
nowa rodzi. (...) No! To może byśmy już coś zagrali?
Žiarislav: (śmiech)
Boris: Co? Gość i
młodzież się tu śmieją... (śmiech)
Žiarislav: Wszyscy się
staramy tego uniknąć, ale to jest oczywiście nieuniknione (śmiech). Noce są bardzo długie i trzeba przywołać coś świetlistego!
Boris: Ja się z tego
cieszę! Mamy tu kajsik jakieś instrumenty? Skrzypeczki widzę, co mamy tu
jeszcze?
Jasna! Ja cię bardzo proszę - otwórz te
drzwi i powiedz temu panu, który ma na imię Peter, żeby tu do nas przyszedł, bo
będziemy śpiewać.
Daj mi coś do rąk, Žiarislav!
Żebyście to mogli widzieć, drodzy
Słuchacze, co tu się teraz w studio dzieje! Nieprawdopodobne rzeczy!
O! (śmiech)
Przyszedł kolega Peter! - Czekaj! Przypnę ci tutaj... Dwójkę ci przypnę, chodź
do dwójki. No chodź! (śmiech)
Peter: (nieco jakby zszokowany) No, ale
czekaj... Toto je...
Boris: Mamy tu
porządnego ozembucha! (słychać dźwięki
ozembucha buchającego o podłogę)
Peter: A... to, to mi
możesz dać. Bo śpiewać piosenkę, którą słyszałem zza ściany... to by była jedna
wielka katastrofa! Ja sobie już kolęduję do przodu...
Boris: (śmiech)
My teraz robimy wszystko!
Peter: Ja nawet nie
znam tekstu! Ja mogę tylko nucić "na na na!"
(Žiarislav wręcza Petrowi kartkę,
Boris wciąż powtarza: "Niesłychane, co tu się wyprawia!)
Peter: To teraz
znam tekst, ale nie znam melodii!
Žiarislav: Normalnie się
to da zaśpiewać, tak jak to robią dzieci w przedszkolu! Dzieci chwilę
posłuchają, a potem idą z tym już same dalej.
Peter: Ale wiesz, co
myśmy robili w przedszkolu?
Žiarislav: No co?
Peter: Myśmy tylko
otwierali usta...
Boris: I widzisz, jak
to się teraz odpłaca?
(wszyscy
się śmieją)
Boris: A teraz
wyjaśnię Słuchaczom, co się dzieje: Žiarislav przyniósł skrzypce, tu mamy ozembucha
i jeszcze... co to jest, to trzecie?
(słychać
rzępolenie na skrzypeczkach)
Žiarislav: Chodzi ci o
"dupak"? [pl. tupak, bęben, na którym się bębni używając nóg]
Boris: Co to w ogóle
jest?
Žiarislav: To jest taka
deska, co ma zastępować wiejską podłogę...
Boris: A... i ty
będziesz zarówno grać jak i na tym tupać?
Peter: Szkoda, że
ciebie teraz nie widać!
Boris: Ja tu bucham
tym ozembuchem teraz... A może ty chcesz buchać? Masz, ty będziesz śpiewać i
buchać, a ja będę patrzył, jak wam to wychodzi!
No dobrze, to co właściwie gramy?
Žiarislav: Kolędę. Taką
kolędę, która jest stosunkowo stara, a współcześnie ma w niektórych
miejscach... w sposób światły... poprawiony tekst (śmiech).
Peter: (zrzędząc teatralnie:) Zaraz dopiero
będziesz miał poprawiony tekst!
Boris: (śmiech) Tak oto, pierwszy raz w historii
audycji Rodná Cesta, mój kolega Peter dostanie się do mikrofonu... Piękne to...
Žiarislav: Kolędy [których
nie dało się w żaden sposób usunąć z naszej tradycji i kultury] były niegdyś
"przetekstowane". My dzisiaj staramy przywrócić je do ich pierwotnego
stanu ducha.
Boris: Žiarislav stoi
teraz daleko od mikrofonu, dlatego tak słabo go słychać.
Chcesz powiedzieć, że kolędy zmieniły
się pod wpływem kościoła?
Žiarislav: Tak. Ich treść
jest w sposób zamierzony zmieniona, tak żeby nie odnosiła się już do rodzimej
duchowości. Teraz, kiedyśmy się już troszkę uwolnili, możemy już zagrać i
zaśpiewać tak jak chcemy, bez żadnego zagrożenia. W przypadku tej, którą zaraz
wykonamy - jest to znana kolęda, znana na wsiach (śmiech), nawet się tak samo zaczyna i kończy jak ta, co ją po
wsiach śpiewają (śmiech). "Paśli
owce pasterze."
Z takich technicznych uwag - nie stójcie
tak blisko przy mikrofonach, dajcie sobie metr odległości. Nie musicie się
bardzo starać. Jak byście nawet nie mieli tekstów... Zróbcie to jak dzieci w
przedszkolu (śmiech). Jak usłyszysz,
jak się to śpiewa, to sobie poradzisz. Nasze piosenki są takie... no, powiedzmy
szamańskie... wieduńskie... że nawet kiedy ich nie znasz, dasz radę...
Peter: Poczujesz
melodię pierwszej zwrotki, a potem już do końca jest tak samo..
Žiarislav: Dokładnie!
Boris: Tak więc...
Trzy-czte-ry! Idziemy!
„Pásli ovce” – na żywo (0:5500 –
0:57:00) Audycja 17.12.2013
PÁSLI OVCE
(ľudová koleda - upravil Žiarislav)
Pásli ovce pastieri
Na poľane na medzi
Tam sa im duch ukázal
A
na nebo ukázal
Oni
sa ho uľakli
Na
kolená pokľakli
Nekľakajte
tancujte
Nové
Slnko vítajte
Zahrajte
na fujarky
Zapískajte
píšťalky
Zahrajte
aj na doby
Nech
sa národ prebudí
Zahrajte
na gajdice
Zatancujte
divice
Zatancujte
aj deti
nech
sa nám duch poteší
Pásli
ovce valasi
Na
tom našom salaši
Boris: Wybornie! Aż
wam zaklaskam!
Peter: Mogę już
odejść?
Boris: My cię tu
jeszcze ściągniemy! Żebyś się wyćwiczył na tym ozembuchu.
Peter: Ozembuch
odchodzi...
Boris: Zabierz go ze
sobą, a my już cię potem zawołamy.
No, cudownie. A więc to była... To była
kolęda?
Žiarislav: Tak, to była
właśnie kolęda.
Boris: No, kolędujemy.
Przybliż trochę mikrofon do siebie...
Žiarislav: Niech się nam
spełni wszystko, czego sobie życzyliśmy w tej kolędzie!
Boris: No!
Gdzie właściwie skończyliśmy? dy-dy-dy...
O, jest! Dobrze by teraz było porozmawiać o tradycjach, które się nam do dziś
zachowały, co nam z tego jeszcze zostało. Bo powiedziałeś, że zaczynamy do tego
pomalutku wracać. Bardzo dobrze, że się to tak drze z podświadomości na
zewnątrz. (...) Zapytam cię teraz tak. Powiedzmy, że kogoś ciągnie do przyrodnej
duchowości, że przemówiła do niego na przykład nasza audycja... No bo... wiesz,
miałem tu niedawno dwóch gości. I mówią oni: "Zacząłem słuchać tę Rodną
Cestę i nagle sobie uświadomiłem, że właśnie to potrzebowałem usłyszeć, tego
właśnie chciałem całe życie, tylko o tym nie wiedziałem. Dopiero kiedy
usłyszałem, to mi się zapaliło światełko: właśnie taką drogą chcę
podążać!" No. I teraz sobie wyobraź, że jakiś słuchacz chciałby się, dajmy
na to, nieco więcej dowiedzieć o Przesileniu Zimowym. Już się mu tam drze coś z
podświadomości. Ale on właśnie nie wie, jakie tradycje, jakie zwyczaje się nam
zachowały... To co mamy dzisiaj, to może już jest tylko jakaś upadkowa forma
tego, co było dawno temu. Dlatego chciałbym, żebyśmy właśnie o tym
porozmawiali: ja kto wyglądało kiedyś - co się robiło, jakie czynności, jakie
tradycje pielęgnowali nasi przodkowie?
Žiarislav: Zaczniemy w tym
czasie, kiedy mieszkaliśmy jeszcze w chyżach.
[chyża - drewniana zagroda
jednobudynkowa, półtora- lub dwutraktowa. Pod jednym dachem mieściły się w niej
pomieszczenia mieszkalne, gospodarcze i inwentarskie. Strych pełnił funkcję
stodoły. - wikipedia]
Wówczas ta nasza duchowość była jeszcze
zjawiskiem powszechnym, dziś można by dla porównania użyć słowa
"narodowym". Była - w dobrym tego słowa znaczeniu - pierwotna - czyli
rodzima, nasza przyrodzona.
Tak więc wówczas - wspominaliśmy już o
tym - obrzędowe grupy urządzały obchody [czyli
dosłownie obchodzenie, np. domu czy wioski - J.K.]. (...) Obchody mogły
odbywać się i przed świętami, ale kiedy działo się to w same święta, w
Przesilenie, to już nie mogło się to byle jak odbywać. Często z głośnymi, wierszowanymi życzeniami. Na Słowacji zachowało
się to do dzisiaj. Dajmy na to, że w czas Szczodrych Godów przyszłaby jakaś
rodzina odwiedzić swoich bliskich... My tak chodziliśmy i zawsze
przygotowywaliśmy wcześniej jakieś "wierszowanki". Mama znała te
dawne, ja je często zrymowałem w taki sposób, żeby jednocześnie były śmieszne,
dowcipne. Wołało się na przykład tak: [Žiarislav przygrywa na bębnie] "A
ja wam życzę szczęścia i zdrowia i boskiego błogosławieństwa!" Albo:
"Życzymy wam na Vianoce [czyli Szczodre Gody]
abyście mieli cztery owce - cztery owce, cztery barany, to dostatek niesłychany!"
[w oryginale "stado
niesłychane"]
[Możemy z tym porównać znaną
w Polsce przyśpiewkę, oczywiście już okraszoną dodatkiem chrześcijańskim:
Życzymy, życzymy,
Życzymy, życzymy,
I zdrowia i szczęścia
I błogosławieństwa
Przez serce Maryi (2x)
Niech miłość i pokój
W sercu twoim gości
Niech ci nie zabraknie,
Niech ci nie zabraknie
Ludzkiej życzliwości (2x)]
Życzymy, życzymy,
I zdrowia i szczęścia
I błogosławieństwa
Przez serce Maryi (2x)
Niech miłość i pokój
W sercu twoim gości
Niech ci nie zabraknie,
Niech ci nie zabraknie
Ludzkiej życzliwości (2x)]
Boris: Ale w jakim
celu robiło się takie obchody? Właśnie po to, żeby rodzinie i przyjaciołom życzyć,
żeby się im w przyszłym roku jak najlepiej wiodło?
Žiarislav: Tak. Wiesz, ludzie sobie
uświadamiali, że teraz jest czas Światła, że ta brama między światami ludzi,
duchów i bogów, jest jakby na oścież otwarta, że jeśli teraz wypowiesz
życzenie, to ono się spełni. Słowianie znali siłę słowa, oni
wiedzieli... Wiesz, ty dzisiaj może byś nie chciał mieć czterech owiec i
czterech baranów, ale w tych wierszykach, które się zachowały, to życzenie
wciąż tam jest. Dawniej bowiem zwierzęta domowe oznaczały dobrobyt, teraz
możesz to rozumieć symbolicznie.
Boris: Życzenie
dostatku i w ogóle żeby się darzyło, ja to tak rozumiem.
Žiarislav: Zauważ, że w
języku słowiańskim masz słowa "bogaty"
i "ubogi" - oba mają ten
sam rdzeń "bog", "bóg". Bóg czyli ta siła, która daje.
Także... w tym czasie ludzie sobie nawzajem życzyli wszystkiego dobrego. To są
właśnie gospodarskie
czary, magia.
Boris: No dobra. Czyli,
że zaczynało się święto od obchodzenia wsi, domów, od odwiedzin rodziny i
przyjaciół. A co następowało po tym?
Žiarislav: Jedna uwaga:
obchody i odwiedziny zachowały się co prawda do dzisiaj, ale przesunięte są na
potem - na czas nie przed ale po
głównym obrzędzie, po Szczodrym Wieczorze, znanym też jako Wigilia (24.12) -
trochę tu się przesunął porządek rzeczy. Związane jest to z zasadami nowej
religii, która zapanowała na naszych ziemiach. Pomyśl logicznie: jeżeli z
życzeniami obchodziłeś domy przyjaciół i rodziny, to i pięknie ugoszczony być
musiałeś. A jak tu kogoś ugościć, skoro przed Wigilią nakazany jest post? Nakazany
przez... duchowną społeczność...
Boris: Jaki dyplomata!
(śmiech)
Žiarislav: Tak się w
każdym razie stało, że zwyczaj pozostał, tylko w nieco innym porządku.
Zdecydowaliśmy, że będziemy pościć. Wiesz, post i w naszej rodzimej duchowości
był praktykowany. "Pościć"
znaczy "puścić", "odpuścić" sobie na jakiś czas jedzenie
pokarmów, po to, żebyś wybudził w sobie siłę. Przyrodne kultury tak samo
zalecają posty. Z jedną wszakże różnicą - pości ten, kto chce pościć. A nie, że
ktoś ci wybije zęby, bo nie dotrzymałeś postu.
Tak więc, wracając do kolejności rzeczy.
W wyniku tych zmian, doszło do tego, że święto zaczęto rozpoczynać od witania
Słońca. Robiła to osoba prowadząca obrzęd. Na
naszych terenach nie było na przykład żerców, ani chramów-kościołów.
Niektóre przyrodne kultury miały chramy - tak jak kultura babilońska, czy
egipska (w tamtych czasach wszystkie bogate kultury umiejscowione były przy
równiku, w większości w klimacie podzwrotnikowym). Tam występowało takie
bogactwo, że mogłeś zebrać jakieś nadwartości czy zbytki - i z tego zbudować
świątynię. U nas, jakbyś wszystko możliwe wykorzystał na budowę chramu, to nic
by nie zostało, ludzie by odeszli i byłoby też po chramie, bo, rozumiesz, nie
miałby tam kto chodzić. Tak więc kultury świątynne, to są w większości te słynne;
jak egipska z jej złotymi grobowcami dla faraonów (...).
Osoba
prowadząca obrzęd witała boga Słońce. Trzeba było zwrócić uważność ludzi na słonecznego ducha, pokazywano, że to boże
Słonko teraz właśnie przychodzi, że trzeba się na to nastroić [sł. naladiť],
osławić to. Robiono więc służące temu obrzędy. Najpierw musiałeś coś od siebie dać. Dopiero potem mogłeś przyjmować. Jest
to podstawą żertwy - najpierw ty coś dajesz, a nie, że sam się najpierw
objesz-obeżresz. W kulturze jest to ważna zasada: najpierw dajesz, potem przyjmujesz.
Najpierw składasz ofiarę, potem możesz oczekiwać, że coś dostaniesz. I w
przyrodzie przecież tak jest: najpierw kładziesz ziarno w ziemię, a potem
możesz czekać na urodzaj.
Boris: Jakie obrzędy
były wykonywane?
Žiarislav: Obrzędy były
odprawiane w kręgach. Nasze świątynie, wały kamienno-ziemne były
okrągłe (...), nie rogate (kanciaste), ale właśnieokrągłe. Kształt okręgu ma wielkie znaczenie. Zauważ, że piramidy zbudowane
są na planie kwadratu, ale kształt wszechświata
to kula, okrąg. Krąg, okrąg to podstawa. Dlatego i wieńce świąteczne i kołacze obrzędowe zawsze są okrężne.
Także ludzie podczas obrzędu stali w kręgu. Stojąc w kręgu, czynili obrzęd
składania żertwy, ofiary. Dawniej znanym wszystkim Słowianom, dziś zachowanym
głównie u Słowian Południowych obrzędem zimowym było/jest palenie pniaka, bierwiona - Badniaka [Bodnyjaka].
Na Słowacji nie używamy nazwy Badniak, ale mówimy "kmeň" (sł.
"pień", a jednocześnie "plemię"). Słowacki historyk i
etnograf Ľudovít Štúr zamiennie używał słów plemię
(kmeň) i naród w odniesieniu do dawnych Słowian. Palenie kmeňa oznaczało, że
jest Światło w narodzie. [Z drugiej strony palenie
Bodnyjaka - Pana Nocy - było rytuałem mającym dać Nocy znać, że koniec już jej
panowania, a więc było to przywoływania Światła, Jasności - J.K.] Nie zachował się natomiast przekaz odnośnie
sposobu ułożenia tego bierwiona, jego palenia. Południowosłowiański gazda,
Bośniak dajmy na to, palił Badniaka w piecu - takie informacje już mamy. Ale
wiadomo, że piec jest wynalazkiem stosunkowo nowym. (...) Wcześniej musiało to
być jakieś miejsce ofiarne, wyznaczone w środku wsi (...). Ja to sobie
wyobrażam tak, że ten kmeň/bierwiono/Badniak - musiał być ustawiany w pozycji
stojącej. Wokół niego rozpalano ogień - rozpalał go poświętnym sposobem ten,
który prowadził obrzęd. Poświętnym i zawsze "starszym" sposobem.
Jeszcze w XX wieku poświętnym sposobem zapalania ognia było tarcie o siebie
dwóch kawałków drewna. Zawsze tym starszym sposobem. Dzisiaj jako to starsze
używamy głównie krzesiwa. Wtedy, kiedy krzesiwo było zwykłą codzienną rzeczą,
robiło się to poprzez tarcie drzewem o drzewo. W ten sposób nawiązuje się do
dawnej siły naszych przodków oraz ich duchowości. Takim to właśnie sposobem zapalano
ogień w Przesilenie Zimowe. Ten dzień przypada w większości na 21.12.
Boris: Czyli, że
21.12. palono ogień, tak?
Žiarislav: Tak. W zeszłym
roku to była nawet taka ciekawa data: 21.12.(20)12. Rozumiesz. Więc nie ma co
się dziwić, że zaraz potem zaczęliśmy nagrywać nasze audycje... Nie mogło być
inaczej. (śmiech)
Boris: Zobacz, nawet
mi do głowy nie przyszło, że tu jest jakaś zależność! (śmiech)
Žiarislav: Obrzęd
zapalania ognia w czas Przesilenia był witaniem Słońca, słonecznej siły, był
połączony ze składaniem żertwy. A nasz południowosłowiański gazda, kiedy
zapalono ogień wokół Badniaka, kropił go wódką... oczywiście dawniej nie była
to wódka - sypało się proso, z którym związane jest słowo "prosić",
albo kropiło się miodowym winem. Miód niektórzy nawet identyfikują ze
Słowianami, choć przecież znały go też inne narody. W każdym razie - pierwszym
obrzędem był obrzęd witania.
Poprzedzała
go no, która była bardzo tajemnicza. Był to Kraczun. (W większości 20.12.) W tą noc często już wykonywali czynności
magiczne, często czuwali, nie spali, budzili Ducha, a przed tym pościli.
Wielu pościło - ale tak jak już wspominaliśmy wcześniej - robili to ci, którzy
chcieli. Poszcząc, wybudzali siłę, aby
ta siła włożona była potem w świąteczne obrzędy, aby przyjmowanie ziarna,
miodu, wody, kołaczy - aby to miało większą siłę... Są też niejakie
wzmianki o przepowiedniach i wróżbach, które robiło się w tym czasie lub o
miłosnych czarach, ważnych zwłaszcza dla dziewcząt. I inne tego typu rzeczy.
Tak więc ta noc miała czarowną siłę. Nie mówię o magii, bo jest to perskie
słowo. Mówię "czarowna". Słowo
"czar" oznacza "čara" (sł. kreska, nakreślona linia), czar
łączy cię z tym, co dobre, a oddziela od złego.
Potem był dzień Przesilenia - Slnovrat [SłońceWraca, SłońceWrota].
A potem był Osiew. Czyli obrzęd, o którym
już mówiliśmy - obchody [obchodzenie].
Ludzie chodzili od domu do domu. Nawet w XX wieku jeszcze. Ja sam jeszcze
brałem w tym udział, kiedy byłem mały. Układało się te życzenia...
Vianoce [to słowacka
nazwa "Gwiazdki" tudzież "Wigilii"]. Z Wikipedii się
dowiecie, że słowo pochodzi od niemieckiego Weihnachten. Ale trzeba
sobie jasno powiedzieć, że "nachten" i "noce" to dwa różne
słowa! Vianoc znaczy "więcej nocy" lub "największa noc".
Bardzo możliwe, że pewne podstawowe pojęcia nie tyle przenikały do innych krain/kultur, co powstawały w tych różnych
kulturach zupełnie niezależnie od siebie. Słowa możemy odwodzić od naszych
podstawowych pojęć. I tak my mamy mamy słowiańską wersję tego słowa. Via-noc.
Noc. Po łacinie nox. Więc równie dobrze możesz powiedzieć, że jest to łacińskie
zapożyczenie, a nie niemieckie. Trzeba więc podejść do sprawy nieco krytycznie,
a nie, że na Wikipedii ktoś coś napisał i wszyscy to potem stamtąd "odkukają"
i powtarzają dalej, zamiast pomyśleć trochę nad podstawą... "noce" są
jednak trochę inne niż "nachten".
Vianoc
- to Wielka Noc, Wielka, dlatego, że największa, najdłuższa.
A potem wraca Słońce, mamy Slnovrat.
Słonko powróci... powróci! Nastąpi jego powrót. W języku celtyckim, angielskim
nie ma już takiego słowa jak Slnovrat. Mamy jakieś opisowe "shortest
day" - najkrótszy dzień, a więc Kraczun. Kraczun dostał się na Węgry... bo
kiedy plemiona madziarskie przyszły... yhm... troszkę chyba przeskoczyłem... (śmiech)
Boris: No właśnie,
właśnie... Chciałbym tu pewien porządek!
Žiarislav: Tysiąc
informacji... Rób porządek w swoim domu. (śmiech)
Boris: Ułóżmy to
jeszcze raz.
Najpierw była noc poprzedzająca
najkrótszy dzień - Kraczun. Czarowna noc, podczas której nie spaliśmy...
Žiarislav: Noc, której już
przypisywano wielką moc. Z gospodarskim czarem jeszcze się trochę czekało, ale
z miłosnym... już nie.
Boris: Co to znaczy?
Žiarislav: No, spytaj się
Lazoríka [słowacki etnograf, folklorysta, zmarł niecałe 2 lata po nagraniu tej
audycji w 2015]. W noc przed Kraczunem w
Krivanach schodziła się młodzież, tak trochę potajemnie się umawiali... jeszcze
w XX wieku! - i mieli tam takie różne piosenki i "wyczytanki", a przy
tym robili korowody, no i wykonywali pewne... nazwijmy to... pobudzające miłosne
czynności. Nie, że robili to jakoś bardzo mocno, ale powiedzmy, że...
Boris: Delikatnie?
Symbolicznie?
Žiarislav: Dokładnie. W taki sposób w dawnych czasach
zabezpieczano zachowanie świadomości, że kontynuacja rodu jest czymś bardzo
ważnym. Tak więc nie tylko wzywać Słońce, ale zrobić w tym celu coś
jeszcze. Co w naszej dzisiejszej białej kulturze, która wymiera, nie byłoby
wcale takim złym elementem (śmiech),
rozumiesz. To ma sens, kiedy sobie przypomnisz, jak bardzo przyrost naturalny
maleje, że jako pierwotni obywatele Europy właściwie wymieramy...
Boris: Myślę, że mogłoby
to być cierniem w oku w niektórych oficjalnych kręgach.
Žiarislav: I właśnie
dlatego odbywało się to tak trochę potajemnie.
Boris. Dobrze. Także
noc przed Kraczunem to była... dobra noc.
Žiarislav: Ja naprawdę
proponuję udać się do Krivan i popytać Lazoríka, on ma ponad 90 lat, ale
jeszcze z wielką ochotą poopowiada o tym co się działo. I
"wierszowanki" wyrecytuje i zaśpiewa i powie, jak to wszystko
wyglądało.
Jerzy
Przybył - "Bodnyjak, Pan Nocy"
Kroczy
Kraczun krótkim krokiem
Oblewając
Ziemię mrokiem
W
mroku mruga skra skrzesana -
Spalim dzisiaj Nocy Pana |
Boris: Potem, po tej
nocy przed Kraczunem nadchodzi już czas Przesilenia - Slnovratu. Palenie ogni.
Oto, co przeczytałem w tym temacie: do rytualnego połączenia się z solarnym
zjawiskiem przesilenia należało palenie ogni - o tym już wspominałeś - tudzież,
w przypadku nie palenia wielkich watr, zapalanie świeczek; ogień płonąć
powinien aż do świtania, czuwano przy nim i nie spano; w Rosji z kopców toczono
("posyłano") płonące koła. U Słowian południowych do ognia wkładano
polano nazywane Badniak - o tym też już rozmawialiśmy. Podobnie/analogicznie
świętowali ten czas Germanie i Litwini, z czego należy wnioskować, że chodzi o
bardzo stary zwyczaj.
Žiarislav: Dopowiedziałbym
może dwa słowa do tego. Brakuje nam na Słowacji takiego dobrozwyku, żeby młodzi
ludzie chodzili między starych [pytać ich o różne rzeczy] i czytali z
rodzimych, pierwotnych źródeł. Można się ciekawych rzeczy dowiedzieć. Otóż płonące koło wcale nie było w Rosji
tak częstym zjawiskiem, jak... u nas! Konkretnie - między tym studio, w
którym właśnie siedzimy a moim gazdostwem jest Detva, Podpoľanie, i tam, jak
wynika ze źródeł pisanych, puszczano w dół płonące koła. W Rosji też się to oczywiście robiło, ale na granicy, tam gdzie są
góry. W innych rejonach jest płasko, to jak mogłeś toczyć tam w dół te koła?
Oczywiście,
Rosjanie mają bardzo wiele pięknych zwyczajów, ale my często zapominamy o
swoich zwyczajach.
Jak już tak dopowiadamy, to dodam
jeszcze, że i Litwini i Celtowie palili bierwiono. Nazwa Badniaka kojarzy się
nam dzisiaj ze Słowianami południowymi dlatego, że oni ten obrzęd zachowali po
dziś dzień. I tym, że go zachowali, zasłużyli na to słowo. Rozumiesz. (...)
Boris:
To
jeszcze raz, dla porządku:
1) Noc przed Kraczunem
2) Przesilenie - Slnovrat
3) Osiew → Szczodry Wieczór
Parę słów jeszcze na temat tego
ostatniego?
Žiarislav: Osiew. Chodzisz
z domu do domu - czyli obchody. Chodzisz z życzeniami: "Na polu obrodzi!",
"Cztery barany!" i tak dalej. Obchodziło
się tak w okresie między Szczodrym Wieczorem a dzisiejszym Nowym Rokiem,
który właściwie, z chrześcijańskiej perspektywy nie jest świętem. Kiedyś, w
starych czasach, te święta były powiązane. W tych starych, ale już
"przejściowych" czasach. Wtedy Nowy Rok powiązany był z Vianocami
(pl. ze Szczodrymi Godami tudzież z Wigilią. Słowacka nazwa Vianoce może
oznaczać zarówno słowiańskie i chrześcijańskie święto). W czasie pomiędzy
Vianocami a Nowym Rokiem była jeszcze swoista wolna przestrzeń, nazywało się ją
"między świętami". Nowy Rok stał się jakby ostatnim przesileniowym obrzędem,
poprzedzającym ples (pl. zapusty, karnawał. Ogólnosłowiańskie słowo
"ples" znaczy zabawa, potańcówka). Ostatni obrzęd - święto, zabawa,
tańce.
Boris: Ale to było
zaraz po osiewie, czy jak?
Žiarislav: Tak, tak -
szliśmy po kolei. Kraczun - Przesilenie (Slnovrat) - Osiew - Ples.
Osiew - czyli chodzisz z domu do domu i
już dajesz dar, także cielesny (fizyczny). Ten dar to, jak mówią niektórzy -
zasiew, tak jakbyś zasiewał. Zasiewasz prawą
ręką o (ile jesteś praworęczny). Do tego życzenia (po słowacku prianie) składane przyjaciołom (priateľ). Wówczas mówisz to czarowne
słowo [wierszowane życzenie]. I już teraz, w tym czasie, kiedy Słońce rodzi się na
nowo, kiełkuje przyszły urodzaj. Cała twoja przyszłość zależy od tego obrzędu.
A cały przesileniowy obrzęd jest, można powiedzieć - obrzędem opłodnienia,
podczas gdy wiosna jest okresem porodu. Potem, gdy Matka Ziemia już porodzi,
posuwa się to dalej: pojawiają się płody, czas żniw, dożynek i tak dalej, aż na
koniec podążasz znów ku nowemu Zimowemu Przesileniu. Wtedy, kiedy znów Słońce zrodzi się na nowo, ty znów, wspólnie z nim
uczynisz zasiew. Wtedy życzysz (sł. praješ) tego dobrego wyniku.
Następcą Osiewu stała się Wigilia. Oczywiście nie dajesz już jako podarunku
ziarna ani kołaczy, ale... no na przykład lalkę ze sztucznego tworzywa... ale
bądź co bądź samo dawanie jest nawiązaniem do tego dawnego zwyczaju. Z
Dzieciątkiem Jezus nie ma to nic wspólnego. Ja przynajmniej nie czytałem
nigdzie, żeby Jezus chodził i rozdawał dzieciom podarki z tworzywa sztucznego.
Chciałbym to jeszcze raz podkreślić - Wigilia
czyli Szczodry Wieczór jest następcą obrzędu Osiewu!
Boris: A co
następowało po nim?
Žiarislav: To, co nazywamy
Kolędą.
Kroniki mówią, że był to pierwszy dzień w roku - z łaciny. Trochę by się to
zgadzało, trochę nie... Rzymianie obchodzili pierwszy dzień roku w marcu -
dlatego "october" to ósmy, a nie dziesiąty miesiąc,
"september" siódmy, nie dziewiąty. Właśnie dlatego, że mieli początek
roku w marcu.
A więc masz kolędę
- koladę - obrzęd, podczas którego
przychodzą tanecznicy i tańczą kołowy taniec - korowód. Do koła. Potem
nastąpiło... językowcy nazywają to zjawisko mocją [zjawisko zmiany rodzaju gramatycznego
rzeczownika w wyniku procesu słowotwórczego, z reguły z rodzaju męskiego na
rodzaj żeński - Wikipedia. Do koła →
kola do → kolado → kolada? - J.K.] Kolęda polega na tym, że przychodzą
tanecznicy - czterej strażnicy czterech stron i wyznaczą "role":
ty będziesz tym, ty będziesz tamtym, ty będziesz "Gubo" albo
"Stary" albo "Grico" czyli "Igric". Igricy - były to grupy obrzędowe, które
utrzymały się jeszcze do średniowiecza. Były one zarodkiem divadla [po "polsku" divadlo to teatr, ale tu -
nie bez przyczyny - używać będę dalej słowackiej nazwy, bo div to dev czyli
bóg/duch - J.K.]. W języku prasłowiańskim "igrać" nie znaczyło
"grać" - tak jak jest to rozumiane dzisiaj, ale robić obrzędowe divadlo.
"Gry" po łacinie to "scienes". I właśnie to były SCENY - obrzędowe gry, przedstawiające to, co się dzieje we
wszechświecie, na niebiosach, świętości, ale też to, co się dzieje tu na ziemi.
Boris: Czekaj...
doprecyzuj jeszcze, kiedy ta kolęda się odbywała. Byłoby to już po Nowym Roku?
Žiarislav: Nowy Rok u
Słowian nastawał wiosną. Albo nigdy. Bo, jak pisze doktor Milka
Horvatova, rok się nigdy nie kończył.
Boris: No ale według
tego naszego, współczesnego pojęcia...
Žiarislav: Dobrze. A więc
ci dawni Słowianie rozpoczynali Nowy Rok wiosną. Wtedy ruszała nowa żywia, nowy
jar.
Boris: Natomiast jeśli
będziemy się trzymać tego, co jest dzisiaj...
Žiarislav: Dzisiaj możemy
uznawać pierwszy stycznia za Nowy Rok. Bo jak już jest święto, to po co z tym
walczyć? Tylko - trzeba sobie uświadomić, że ten rok się wtedy nie kończy, bo życie
się nie kończy (śmiech). Jest to
spirala - dlatego skorupki ślimaka traktowane były jako amulet ochronny -
ślimak jako spirala właśnie.
Boris: To kiedy była
ta kolęda?
Žiarislav: Powiedz, o
jakim stuleciu myślisz, to ci odpowiem.
Boris: A... bo to się
jakoś przesuwało?
Žiarislav: No tak,
oczywiście! Przyjrzyj się na przykład powiedzeniu: "Zapusty - Turzyce -
Wielkanoc przyjdzie!" - a Turzyce są dziś 50 dni po Wielkanocy [Zesłanie Ducha Świętego ma na Słowacji nazwę wywodzącą
się od Tura-Turonia, tak jakby nazwa dawnego słowiańskiego święta przeszła na
zupełnie inne. Tzn. sama nie przeszła... - J.K.]
Boris: Powiedz w takim
razie jak to było w czasach przedchrześcijańskich.
Žiarislav: Więc... przed
nastaniem... chrześcijańskiego zakazu - tak bym to powiedział - ale już w
czasach, kiedy chrześcijaństwo było obecne na naszych ziemiach [bo z tego
okresu mamy na ten temat dane (...) i patrząc na rzecz z naszej dzisiejszej
perspektywy - kolęda przypadała w Nowym Roku, w styczniu, wtedy, kiedy do dziś w
cerkwi prawosławnej obchodzone jest boże narodzenie. [W
Kościołach, które nadal celebrują liturgię
według kalendarza juliańskiego (tzw. Kościoły wschodnie, głównie Cerkiew greckokatolicka i Kościół prawosławny), Boże Narodzenie przypada
na 25 grudnia kalendarza juliańskiego, tzn. obecnie 7 stycznia
kalendarza gregoriańskiego. - Wikipedia]
Potem się ten Nowy Rok przesunął na Przesilenie/Slnovrat, a kolęd już nie
zakazywano, tylko je przetekstowano. Działo się to w IX wieku, w X się
utwierdziło. Następnie nastaje tu zachodni rzymskokatolicki Kościół i wówczas
święto zaczyna przybierać mniej więcej taką formę, jaką znamy dzisiaj.
Odpowiedziałem ci?
Boris: Tak.
No a teraz... Bohumer przysłał nam tę swoją
kolędę "Jak si krásne Svarožiatko".
Możemy ją zaśpiewać?
Žiarislav: Nie, niestety
nie mamy do niej tekstu...
Boris: A masz jakąś
inną kolędę?
Žiarislav: Jasne!
Boris: Dobrze, to ja
idę zawołać Petra. Mamy dzisiaj taką swobodną audycję, że mogę na chwileczkę
zniknąć.
Žiarislav: (do reszty gości:) No to... będziemy
śpiewać! Tylko... nie mam tu już nic do picia... Nie wadzi. Wytrzymamy.
Boris: (wraca, coś tam do kogoś mówi...) No
zamykajcie drzwi! Idziemy grać!
To wy się przygotujcie, a ja w tym
czasie przeczytam mail od słuchacza (czyta
list, w którym jest podziękowanie za "mikrokoncert" i życzenia
wszystkiego najlepszego).
Peter: Jozef mógłby
śpiewać w chórku.
Boris: Jozef w chórku.
Jozef Horislav. No zobaczymy. W Nowym Roku może coś się wymyśli. A ty już
jesteś przygotowany z tym ozembuchem? (śmiech)
Žiarislav: Człowiek na
duchowej drodze zawsze jest przygotowany!
Boris: No tak. (śmiech) To idziemy! Tylko... czekaj, zdradź
nam tytuł piosenki!
Žiarislav: "K zimnému
Slnovratu"
Boris: (do Petra:) Masz tam tekst?
Peter: Mam rytm!
Boris: No to...
trzy-czte-ry!
„K Zimnému Slnovratu” – na żywo
(1:31:00 – 1:32:50) Audycja 17.12.2013
K ZIMNÉMU
SLNOVRATU
Na
Dušičky sláviš
živý
kolovrat,
a
od predkov tráviš
hrady
múdrych rád
Na
Roda, na –Deda,
Deda
– deducha,
obdarí
i dieťa
predkov
predtucha.
Slnovrat
sa blíži,
zrazu
už je dnes,
jak
by sa ľud vyžil?
v
občine je ples.
Vedomec
už slávi
V
kruhu sviatosti,
obetiny
chváli
k
veľkej radosti.
Štedrý
večer spieva,
krásny
voňavý,
dary
rozochvieva.
Tu
máš, ty, aj ty
Prajeme
vám z duše
Slnka
obrodu,
cesty
mocné, rúče,
vám,
aj národu
Boris: Wspaniale!
Wybornie! (do Petra:) Dobrze ci szło
z tym ozembuchem! Już się bałem, że dziurę w podłodze wytłuczesz! (do Žiarislava, słysząc znów jego skrzypce:)
Zaśpiewamy jeszcze jedną?
Žiarislav: Chcesz jeszcze
"Volame Roda" na żywo?
Boris: No jasne!
„Volame Roda” – na
żywo (1:33:00 – 1:34:10) Audycja 17.12.2013
VOLÁME
RODA
voláme roda
voláme roda
starého
nech je obroda
nech je obroda
mladého
voláme slnka
sálavú silu
svaroga
aby zosvoril
aby zosvoril
národa
Boris: Wspaniale!
Jasna, ty... podejdź tu do mikrofonu, bo zamierzam cię pochwalić przed całym
światem. Zwykła, mainstreamowa rozgłośnia radiowa to nic - ty śpiewałaś w porządnym internetowym radio
przed całym światem! Zrobiliście to w dwugłosie, dobrze słyszałem?
Jasna: No, tak.
Peter: A ja! Jak sobie
z ozembuchem radziłem!
Boris: Ty już nie
trajkocz ciągle o tym ozembuchu!
Žiarislav: Dość łatwo grać
na instrumencie, który całą instrukcję obsługi ma w swojej nazwie: o-zem-buch!
[o-ziemię-buch!]
Boris: (do Petra:) Dobrze, zabuchaj jeszcze,
żeby ci wierzyli...
Peter: (buch!-buch!-buch!)
Žiarislav: To był Peter!
Boris: (śmiech) Chodzi tu, bucha... Takie
rzeczy się dzieją...
Žiarislav: Teraz będzie
chodzić po ulicy i klepkać (śmiech).
Boris: Napisali do nas
słuchacze (czyta wiadomości z facebooka,
Žiarislav odpowiada).
(W
jednym z maili pojawiło się ciekawe pytanie. Słuchacz wspomina najpierw, że
jego własna babcia używała i do dziś używa określenia Kraczun. Kiedy spytał o
znaczenie tego słowa, babcia odpowiedziała mu, że to synonim Wigilii, czyli
dnia narodzin Jezusa. W związku z tym chciałby się zapytać, kiedy i dlaczego
świętowanie narodzin Jezusa przesunięto na czas Przesilenia Zimowego. Następnie
pada jeszcze pytanie, czy "kózeczki" są zdrowe, wszystkie sześć.)
Žiarislav: Kózeczki są
zdrowe, wszystkie dwadzieścia. Dzisiaj był właśnie, nie wiem już, ósmy albo
dziewiąty poród. Rożka porodziła bliźnięta.
Boris: O, gratulujemy!
Žiarislav: Przekażę (śmiech).
Boris: No dobrze.
Odpowiedzmy może na pytania. Jedno z nich dotyczy Kraczuna, drugie przesuniętej
daty narodzin Jezusa.
Žiarislav: Tak jak słowo
"Vianoce" oznacza "wielką noc" albo "więcej nocy",
tak odwrotnie, jeśli nie będziemy patrzeć na noc, tylko na dzień - będzie on
najkrótszy, stąd "Kraczun". To bardzo stary sposób na opisanie
Przesilenia Zimowego. Przy czym pamiętajmy, że w naszej dawnej słowiańskiej
kulturze mogło być wiele określeń: Kraczun, Przesilenie Zimowe, Slnovrat,
Staniesłońca... Kraczun jest chyba najbardziej znany. I chyba najszerzej
rozpowszechniony. W tym miejscu dopowiem przy okazji - nawiązując do tych
naszych punktów, które na początku audycji obiecywaliśmy omówić: wtedy, w tych
dawnych czasach, słowiańska kultura była tak silna, że szerzyła się między inne
narody (tak jak dzisiaj szerzy się kultura angielska), dotarła nawet do
Madziarów i do Rumunii. Tylko dodać trzeba, że nie wzięli jej od nas
"etniczni" Madziarowie i etniczni Rumuni, bo ci w ogóle powstali na
skutek zmieszania różnych kultur. Madziarowie (...) wzięli od nas zarówno
kalendarz jak i rolnictwo jako takie; jedną z tych rzeczy, które wzięli, była
także nazwa "Kraczun". "Karaczuń" jest po węgiersku a
"Kraczun" po rumuńsku. Rumunia - wiemy, że byli tam Dakowie,
Trakowie, Słowianie... (...) okolice Siedmiogrodu były swego czasu właściwie
słowiańskie... (...) Tak więc nasza kultura tak była silna i wielka, że
rozszerzała się na świat i to pomimo tego, że (do VI wieku, powiedzmy)
Słowianie nie byli znani z tego, żeby kogoś najeżdżali. (...)
Teraz druga część - dlaczego wspomnienie
narodzin Jezusa przesunęło się na Przesilenie? Najpierw - już o tym
rozmawialiśmy - Przesilenie jako symbol... hmm... rzymskie słowo
"symbol"... Jako święto rodzime było zakazane. Jednak kiedy się
okazało, że na nic się te zakazy zdały, wówczas zmieniono jego znaczenie. To
samo się stało z Turícami [pl. Turzyce. Dzisiaj, u nas - Zesłanie Ducha
Świętego - J.K] - najpierw zmieniły się w "Na Ducha", potem
komuniści, nie wiedząc co z tym zrobić, zrobili "Pierwszego Maja", a
teraz w maju [dziewiątego] mamy Święto Unii Europejskiej. Tak więc zawsze ta...
nowa siła... stara się najpierw wymazać to, co było wcześniej, a gdy nie wychodzi,
to można jeszcze całkiem przeinaczyć. "Przeinaczyć" - używam tego
słowa, chociaż nie jest ono zbyt często używane, bo chciałbym... Tylko... jak
to powiedzieć, żeby nikogo nie dotknąć...
Boris: Tak się nie da,
niestety.
Žiarislav: Więc... Na
przykład "Ojciec Święty"... W starej duchowości Słowian i
Przed-Słowian, których my nazywamy sztucznym słowem
"Indoeuropejczycy", "Wielki
Ojciec" - to było Słońce, słoneczny duch, a "Wielka Matka" to była Ziemia. Potem byli inni ojcowie i
inne matki, ale to inna rzecz jest. W każdym razie... "Wielki Ojciec"
występuje także w chrześcijaństwie: Święty Ojciec, Święty Syn i Święty Duch. A
mimo to ktoś żyjący na ziemi nazywa
siebie "Ojcem Świętym", bo stało się ta, że ludzie starali się ściągnąć tę świętość na jakiś
urząd. Z Przyrody na ludzki zarząd, rządy (...). I tak zarządzono, że skoro
nie da się świętowania Przesilenia zakazać, to trzeba je przeinaczyć.
Boris: Ale co to
znaczy, że nie dało się zakazać? To znaczy, że ludzie wciąż palili polana i
skakali przez ogień?
Žiarislav: Tak, oni ciągle
robili te obrzędy.
Boris: I to nawet pod
groźbą kary?
Žiarislav: Tak, ponieważ wierzyli, że gdyby przestali, bardzo by na
tym ucierpieli, że ich podstawa zostałaby zniszczona, że gdyby ich na siłę przeinaczyli,
ich dusze byłyby skradzione, że gdyby ich martwych chowali w miejscach,
gdzie oni nie chcą, zamiast na skraj świętego gaju, mieliby ci obcy nad nimi i
nad duszami przodków władzę, że by te dusze przodków spętali i umieścili w
jakimś pieklisku. Tak więc oni się tego bali i nie chcieli... Bo chcieli, żeby
ich dusze szły do raju - do raju z ich wiary. Nie poddawali się więc do końca
żadnym karom, które za to groziły. A
mogła za to grozić nawet kara śmierci! XI wiek pod rządami różnych (było
ich wielu) władców węgierskich: głównie kary odebrania majątku, ale pojawia się
też taki zapis, że można to było przypłacić "majątkiem i głową".
Majątek nie starczył, jeszcze głowę zabrali... głowę, która przecież nie jest
jakoś mało istotna dla życia człowieka...
Pomimo więc tego wszystkiego zachowała
się ta duchowość do dzisiaj - z tym tylko, że to pierwotne zostało czymś innym
przykryte. Ale tu widzimy mądrość ludu, który miał tak zwaną
"dwuwiarę". Można powiedzieć, że to synkretyzm, chociaż słowo
synkretyzm pochodzi już ze słownika religijnego, nie rodzimego, a oznacza
złączenie dwóch lub wielu różnych nurtów w jeden. Spójrz tylko, w jaki sposób
dzisiejsi ludzie świętują Boże Narodzenie: jest niejaki Szczodry Dzień, przed
wieczerzą zazwyczaj spożywa się niewiele, przygotowuje się gościnę, piecze
kołacze, chociaż w większości są to obecnie raczej jakieś prostokątne
"klockacze". Co do zieleni... Nie przyniesiesz zielonych gałązek ze
świętego dębu, no bo dąb o tej prze roku ma co prawda jeszcze liście, ale są one
już brązowe, prawda? Z wielką czcią przyniesiesz do domu gałązki - ale najpierw
dasz jakąś ofiarę drzewu, z którego je odcinasz, wszak jeżeli chcesz cokolwiek wziąć z lasu,
najpierw musisz mu coś dać. Więc
to tam, w ten święty gaj zaniesiesz ofiarę. Podobnie w maju - kiedy
zakazano święcenia świętymi drzewami, ludzie zaczęli przynosić do wioski coś,
co miało im takie drzewo przypominać, tak właśnie powstał zwyczaj stawiania
"Maików", przystrajanych wstążkami i różnymi ofiarami. Jednak pierwotnie było
to święte drzewo i to ty się do niego udawałeś. Potem i
"Maiki" były zakazywane. "Maiki", które miały w swej
budowie dwukrzyż. Dwukrzyż był wtedy symbolem drzewa. [Dwukrzyż czyli tzw. krzyż
lotaryński, znany z herbu Sowacji - J.K.] W każdym razie bierze się do
domu gałązki. Niektórzy mówią, że zwyczaj stawiania w domu choinki przyszedł do
nas z Niemiec. Otóż z Niemiec przyszedł do nas (w okresie protestantyzmu)
zwyczaj umieszczania w domu drzewka i zawieszania go u powały, do góry nogami,
jak jakąś ofiarę [sł. "głową d dół"]. Później dopiero - i całe
szczęście - postawiono je znów głową do góry. Natomiast u nas, nie brało się dawniej
całego drzewa, tej całej istoty, a jedynie gałązki, które później były zdobione
tak, żeby przypominały święte drzewo, do którego nie mogłeś już pójść.
Patrzmy dalej na te święta: nadchodzi
rano. Znany w Dolinie Górnego Hronu zwyczaj nakazuje umyć się (twarz, ręce) w
wodzie, w której są monety. Ma ci to zabezpieczyć zdrowie i dobrobyt, a więc
jest to znowu gospodarki czar. Potem wszyscy zasiadają do stołu i zmawiają
modlitwę przed jedzeniem - "Wieczne Światło...", albo jakąkolwiek
inną, z tej innej duchowości, która się tu u nas zadomowiła. Następnie wstają
od stołu i - jak nasi przodkowie - podchodzą do drzewka, które całe jest
obsypane osiewem, choć nie są to już ziarna ale podarunki. To taka kontynuacja.
Ale nie jest tak, że musisz rok w rok kupować w domu towarowym jakieś tworzywa
sztuczne tylko po to, żebyś je potem wyrzucał na śmietnik. Ja pamiętam, że
jeszcze u mojej babci na choince wisiały suszone jabłuszka i orzechy - ona
jeszcze zawieszała żertwę [sł. "obetiny" - od słowa
"objeść"; nasza "żertwa" pochodzi od słowa
"żreć", które dawniej nie miało pejoratywnego znaczenia, a wręcz
przeciwnie - J.K.] (...) Babcia miała jabłuszka
i orzechy - żywą żertwę z płodów przyrody...
No i wiele, wiele jeszcze takich
zwyczajów mających rodzime korzenie. Z wyjątkiem może ryby. Dzisiaj wszędzie
podczas wieczerzy jemy rybę, ale dawniej tego nie robiono. Nie w górzystej
Słowacji. Dawniej jadło się różne obrzędowe wypieki.
Poza tym w zasadzie wszystkie te
zwyczaje są zakorzenione w naszej słowiańskiej kulturze. Łącznie ze strażnikami
czterech świętych stron: Wschodniej, Południowej, Zachodniej i Północnej, czyli
tam, gdzie Słońce wschodzi, gdzie jest najwyżej, gdzie zachodzi i gdzie o
północy jest na Siewierzu. Te cztery strony obrazują czterej kolędnicy w
swargowym tańcu; jest jeszcze z nimi do dziś Duch Przodków. Jak również
"nowe Słońce" - mały Jezusek, któremu także chwała, ale... nie muszą
przy tym jego wyznawcy kopać w zadek naszego Starego, naszego Dziad-Ducha! Bo
wiesz, w tej upadkowej formie kolędowania, jest on kopany i nazywany
"starym psem". (...) Dzisiaj,
jeżeli chcemy, żeby rodzime słowiańskie oraz chrześcijańskie wartości istniały
obok siebie w zgodzie, nie może być mowy o kopaniu w zadek Ducha, a z nim
duchowości Przodków. Rozumiesz? Nie można go zmuszać do pokłonienia się
nowemu reżimowi. Jezusek, podarki - tak. Osiew - tak. Ale pohańbienie, kopanie
- nie. (...) No, teraz to ci odpowiedziałem chyba nawet szerzej niż
oczekiwałeś...
Boris: No i dobrze.
(...) A teraz powiedz - na czym się to święto kończyło. Bo myśmy doszli do
Osiewu. Było potem jeszcze coś? Ples [zapusty]?
Žiarislav: Dokładnie, kończyło się to
zapustami. Mamy tam właśnie przedstawicieli tych sił - Rod jako
Turoń i inne maski... Dzisiaj jest to noworoczny karnawał. Oczywiście, że i to
jest dzisiaj już przeinaczone, że świętujemy to z innej perspektywy. (...) Ja
bym powiedział tak: mamy obecnie do czynienia z ogólnie ciemnymi czasami - wszystko
jest przeliczane na pieniądze, płytkie, brzydkie i niesmaczne, takie zatrute,
przechemizowane, zmanipulowane genetycznie... Głęboko wierzę w to, że da się przywołać tego Ducha i mogą robić to
wspólnie ludzie wszystkich wiar: czy takich, czy takich, nie będę wymieniać
nazw, bo wiemy jak różni są ludzie, a wszystko może mieć jakieś dobre słońce w
sobie. Moglibyśmy przywołać odrodzenie
duchowości, z której byśmy się cieszyli, która dałaby nam poczucie bycia braćmi
i siostrami i nie rozdzielałaby nas na takich i innych... Chciałbym, żeby
nastało takie właśnie PRZESILENIE.
Boris: To by było
dobre.
Moglibyśmy zagrać jeszcze jakąś piosenkę
na żywo? Czujecie się na siłach, śpiewacy? Nooo, jeszcze jedną, co?
Žiarislav: No dobra... Ale
nie jesteśmy przygotowani!
Boris: Tak więc będzie
to całkowita, niewiarygodna improwizacja!
Jasna, zawołaj, proszę cię, tego z tym
ozembuchem - niech jeszcze raz przyjdzie.
Zagrajmy więc jeszcze jedną, ostatnią. A
wraz z nią się rozłączymy. Ja jeszcze potem puszczę coś z płyty.
Žiarislav: No dobrze.
Zagramy tedy jedną na żywo, a potem puść "A gdy wyjdzie Słonko".
Boris: Jaką?
Žiarislav: "A keď
vyjde Slnko".
Boris: Mam tę płytę?
Acha! (do Petra:) No wejdźże z tym
ozembuchem!
Peter: (buch! buch! buch!)
Boris: Już tu jest!
Już przybyli betlejemcy! (śmiech) No
to śpiewamy! Co to będzie za piosenka, Žiarislav? Łoo! A teraz gitarę
wyciągnął! (...) Może ozembuch z gitarą być razem?
Žiarislav: Czemu by miał
nie móc?
Boris: Będzie to
zupełna nowość - lepiej nagrywajcie, bo nigdzie indziej czegoś takiego nie
usłyszycie! Ozembuch z gitarą! Wspaniale! A co to będzie za piosenka, powiedz
nazwę...
Žiarislav: "Pieseň
Zimného Slnovratu"
Boris: Łooo!
Wspaniale! Przyszedł nawet pan [nazwisko?]. Możesz śpiewać z nami! Nie? Nie
chcesz? (śmiech)
„Pieseň Zimného Slnovratu” – na żywo (1:56:00 – 1:58:15) Audycja
17.12.2013
PIESEŇ ZIMNÉHO SLNOVRATU
Pod snehom už drieme zimná zem,
ako každý rok, už toľko krát,
uprostred tej zimy, ako sen,
rozosvieti sa nám Slnovrat.
Pod snehom je tráva zmrznutá,
ani krv tak dobre neprúdi,
sila trochu drieme zvädnutá,
(no) Slnovrat ju v kráse zobudí.
Už strácajú sa jasné videnia,
keď chmáry zastierajú unavený zrak,
(no) tým ktorí sa s málom podelia,
odmení ich veľký slnovrat.
Kračúň deň je daný nakrátko
a noc sa veru hrozne dlhá zdá.
Nezlepší to žiadne pozlátko,
(hoj), prebúdza sa sila slnečná!
Chvála veľké Slnko, vráť sa, vráť,
nech netápeme v temnej mäteži,
(nech) pominú sa smútky aj časy strát,
na tej našej piesne záleží.
Nech netápeme v temnej úzkosti,
prihotovte záprah pre koňa,
pre
slncového koňa vo sviatosti,
(on) temno jasnou žiarou prekoná.
Boris: Wspa-nia-le!
Wybornie! (śmiech) Dziękujemy
ślicznie wszystkim śpiewakom i grającym, było nas tu maksymalnie pełno w tym
naszym studio dzisiaj! Žiarislav, dziękuję. Miej się dobrze... (jakiś głos krzyczy, że zaprasza na
galuszki) Co? "na galuszki" krzyczał? No... część śpiewaków już
poszła. (...) Žiarislav chwycił skrzypce... Co się będzie działo?
Žiarislav: Kończymy, nie?
Boris: No kończymy.
Zagrasz jeszcze jedną na koniec?
Žiarislav: Zaśpiewajmy
cztery razy: "Chwała ci za Światło, grzejące Słońce, hej!"
Boris: Jasna, znasz
to?
Jasna: Tak.
Boris: Dobrze więc,
zagrajmy jeszcze.
„Chvála Ti za svelto” – na żywo (1:59:10 – 2:00:00) Audycja 17.12.2013
chvála ti za svetlo
hrejivé slnko
hej
chvála ti za svetlo
hrejivé slnko
hej
Boris: (cichym głosem:) Miejcie się dobrze. Do
usłyszenia.
(głośniej:) Miejcie się
dobrze. Kiedy już rozmawiamy o tym, że chcemy się wszyscy pojednać, żebyśmy
byli braćmi i siostrami, puścimy na koniec taką piosenkę, która by nas
rzeczywiście mogła zjednoczyć według mnie. I tym utworem się pożegnamy. My z
Žiarislavem zobaczymy się dopiero w Nowym Roku, to znaczy w tym "klasycznym"
Nowym Roku rzecz jasna, nie w tym słowiańskim, bo tak to byśmy się dopiero na
wiosnę zobaczyli, a to by nie było aż tak dobre (śmiech). Tak więc w tym naszym współczesnym Nowym Roku dopiero. Dziękuję
ci pięknie, Žiarislav. Chcesz jeszcze coś powiedzieć na koniec?
Žiarislav: Chwała, chwała!
Ten rok się nie kończy i nowy się nie zaczyna - jest to oczywiście nieustanne
płynięcie dalej. Życzymy Wam, drodzy
słuchacze, bracia z bliskich i dalekich kręgów narodowych i duchowych, abyśmy
wspólnie poczuli to grzejące, co w sobie mamy, a co jest podstawą tego
wszechświata i świata i abyśmy poczuli Przesilenie razem i w zgodzie.
Boris: Tak. A co to
oznacza razem i w zgodzie? [Pamiętajmy, że] wszyscy jesteśmy na jednej łodzi.
Rozłączamy się piosenką, która jest
wszystkim zapewne dobrze znana [piosenka ludowa, melodia taka sama jak słowacki hymn
narodowy - J.K.]. Miejcie się dobrze!
Świetny wpis Przypiecku. A zatem nie klękajmy, radujmy się, doceniajmy te chwile, zdrowiem intencjami Bogów najbliższych obdarowujmy! Szczodrych życzę...
OdpowiedzUsuńI ja Tobie, Sławko,wszelkiej pomyślności życzę! Zdrowia i dobrobytu, spokoju o codzienność i codziennie niecodziennych radości! I wielu pięknych, poruszających serca wpisów w Krainie Wędrujących Wysp!
Usuń