„MOTANKI”
czyli
tradycyjne słowiańskie lalki-amulety
Wkrótce zaczniemy przygotowania do świąt. My do Szczodrych
Godów, nasze rodziny i znajomi do Bożego Narodzenia. Zewsząd atakowani więc jesteśmy
krzykliwymi reklamami; producenci starają się wmówić nam, że to właśnie ich
produkty najlepiej nadają się na prezenty dla naszych bliskich i przyjaciół. Czyżby?
Pół biedy, jeżeli rzeczywiście stać nas na spełnienie
marzenia bliskiej nam osoby. Ale coraz częściej nas na to nie stać, i nic
dziwnego, bo w republice bananowej rzadko kogo na cokolwiek stać. Zadłużamy się
więc, albo kupujemy byle co – byle tylko kupić. Ulegamy presji, jaką wywierają
na nas kreatorzy mody na konsumpcjonizm. Tańczymy, jak nam zagrają. Ryzykujemy,
wpędzając się w finansowe problemy, byle tyko każdy członek rodziny otrzymał od
nas cokolwiek - choćby jakąś tandetę, której nie wyrzuci potem tylko dlatego, żeby nie zrobić nam
przykrości.
W tym wszystkim ginie sens wzajemnego obdarowywania się. Nabrało ono skrajnie materialistycznego charakteru. Uważam, że taka jego forma wypacza nasze podejście do
świąt. Nie może być inaczej, skoro sama w sobie jest już wypaczeniem dawnej pięknej i głębokiej tradycji.
Dla naszych Przodków najważniejsze były dobre życzenia, odwiedziny bliskich,
przyjaciół i sąsiadów, wspólne gospodarskie czary (n.p. chodzenie od chaty do
chaty i rozsypywanie - rozsiewanie ziarna) czyli magiczne obdarzanie się zdrowiem,
szczęściem, płodnością i urodzajem. Temu właśnie (w dalszej kolejności) towarzyszyło
darowanie prezentów-rzeczy i prezentów-słodyczy: suszonych owoców, orzeszków z miodem itp.
Robiono przedmioty z drewna, gliny, kamieni i innych naturalnych
materiałów. Pracowało się nad tym wiele godzin albo i dni, z każdym ruchem
dłuta lub igły nie tylko uzyskując pożądany kształt czy wzór, ale także
przelewając na powstającą Rzecz swoje uczucia względem osoby, dla której była
ona przeznaczona. Takiego daru rąk i serca nie zastąpi żadna plastikowa lalka, odlewana
seryjnie i malowana mechanicznie, która na domiar złego, kończąc pewnego dnia
na śmietniku, stanie się kolejną „cegiełką” jaką przywalimy Matce Ziemi… Bo – o
czym tak niewygodnie jest myśleć podczas zakupowego szaleństwa – o Ziemi także
należy pamiętać, decydując się na taki czy inny prezent.
Myślę, że my – Słowianie – powinniśmy wrócić do naszych
własnych tradycji. Jeżeli marzeniem naszego dziecka jest plastikowa Barbie albo
zdalnie sterowany samochód, możemy spełnić to marzenie przy innej okazji albo i
bez okazji. Jednak słowiańskie święta Wiary Przyrody powinny kojarzyć się nam i
naszym dzieciom z czymś innym niż taplanie się w błocie konsumpcjonizmu.
Jednym z pomysłów na świąteczny prezent mogłyby być
słowiańskie lalki-amulety, do dziś chętnie robione na Ukrainie, choć jestem
przekonana, że niegdyś znane we wszystkich regionach Słowiańszczyzny. Lalki
takie robi się prosto, ale stosując się do zasad ich wykonywania, człowiek ma
nieodparte wrażenie podejmowania działań magicznych.
Wykonywania lalek można nauczyć też dzieci; jestem pewna, że byłyby zachwycone i niezwykle przejęte, mogąc stworzyć nie tylko zabawkę ale i przedmiot magiczny.
Wykonywania lalek można nauczyć też dzieci; jestem pewna, że byłyby zachwycone i niezwykle przejęte, mogąc stworzyć nie tylko zabawkę ale i przedmiot magiczny.
Autorką poniższego tłumaczenia jest moja przyjaciółka Daria. Kiedyś
wysłałam jej krótki - piętnastominutowy reportaż o lalkach-motankach (po ukraińsku) i
poprosiłam, żeby napisała mi, o czym mówi zaproszona do studia pani. Daria
opisała to dość szczegółowo i od razu pomyślałam, że jej tłumaczenie mogłoby stać
się inspiracją również dla innych.
Wszystkim, czytającym ten wpis, życzę pięknych i radosnych
chwil spędzonych nad robieniem magicznych kukiełek-motanek!
J.K.
FILM
(obejrzyj!)
Традициаонный славянские куклы обереги
WYJAŚNIENIA:
Motanki robi się („skręca”) z resztek materiałów – kiedyś
robiono je ze starej odzieży, teraz wybieramy barwne, jaskrawe tkaniny, by lalki
były jak najładniejsze. Laleczki te są unikatowe – można „na nich” w pełni
poznać historię słowiańską np.: stosunki rodzinne.
Wyróżniamy lalki: ochronne, obrzędowe i takie, które po prostu używane były
do zabawy. Niektóre łączyły w sobie dwie funkcje – mogły służyć
zarówno jako amulet jak i zabawka.
W tym programie Pani wytwórczyni motanek, przedstawia lalki
związane z rodziną i macierzyństwem.
1. Pierwsza lalka (to co przypomina
drzewo) to autorska lalka, wykonana techniką „motania” zaledwie kilka dni temu.
Nazwana została „Przedłużenie (kontynuacja) Rodu”.
Składa się z wielu laleczek; u dołu widzimy połączoną ze sobą parę – męża i
żonę, dalej - dzieci. Lalka ta jest świetnym prezentem na takie okazje jak ślub/swadźba.
2. Duża lalka z dziećmi wokół pasa (pan
skomentował, że wyglądają jak pociski) nazywa się „Rodzina”.
Rodzina, czyli sześć dziatek i ja. [rodzina = ros. семья – sjemja czyli „siedem ja” czyli „6 + 1”]
Każda lalka robiona jest w innym
czasie i każda ma swoja historię, w którą się zagłębiasz i zagłębiasz... Np. w
przypadku lalki „rodziny” te malutkie laleczki, zwane niegdyś „pieluszniczki” (wyłącznie
moja interpretacja słowa – D.S.), wykonywane były jako duże lalki i wkładane do
dziecinnych kołysek. Po pierwsze służyły wówczas jako ochrona, a po drugie
zachowywały zapach matki, więc kiedy matka się oddalała, dziecko miało
wrażenie, że ciągle jest razem z nim.
Obecnie robi się raczej małe
laleczki i powinny być wykonywane wyłącznie z naturalnych tkanin, takich jak
bawełna czy len. Mamy oczywiście do dyspozycji tkaniny syntetyczne, ale dla
zachowania mocy ochronnych należy laleczki wykonać z materiałów naturalnych.
3. Malutkie laleczki (dwie pani na trzyma
w ręku i mówi że zaraz o nich opowie) nazywały się „Podróżne”:
powinny być wykonane z tkanin należących do rodziny. W czasach, kiedy nie było
fotografii, służyły w podróży jako coś, co przypomina wędrowcowi o rodzinie,
np. kupiec który wyjeżdżał w interesach daleko w świat, patrząc na motarkę,
którą dostawał na drogę, wyobrażał sobie
bliską osobę. Do woreczka, który laleczka trzyma w rączkach wkładano
(przeważnie robiła to kobieta, najprawdopodobniej żona) co kto uznawał za
stosowne np.: odrobinę ziemi ojczystej, albo ziarno, żeby droga była syta i
szczęśliwa; dziewczęta wkładały do woreczka specjalne zioła, żeby ich luby w
podróży „nie oglądał się na boki”.
4. Lalka „koń”.
Początkowo zabawki te wyrabiane były z dowolnego materiału, który był pod ręką
– z tkaniny, słomy, drewienek. Konie można wykonać w dwóch wariantach –
pierwszy, jak gdyby silniejszy – jest symbolem męskiej siły – to tak zwany „Słoneczny koń”,
a drugi był to „Konik Garbusek” i był przeznaczony dla dzieci.
5. Lalki baby, babunie („Babuszki”) – pierwsza pokazana wykonana
została do poprzedniego programu. Jako że Babuszce było nudno, autorka
stwierdziła, iż powinna ona mieć czymś zajęte ręce, dlatego stworzyła Babuszkę
z robótką ręczną (dokładnie dzianiną), następnie pojawiły się babka z haftem i
babka z obwarzankami oraz – w ramach lekarstwa na babią nudę ;) – dzidek
grzybiarz z grzybkami wykonanymi z kasztana. Co do kasztana – był pod ręką, a
do wykonywania lalek motanek należy używać właśnie materiałów znajdujących się
akurat pod ręką.
6. Lalka trzymająca ręce pod boki –
nazywa się „Panienka” a jej starsza
nazwa (podpowiedziana przez lalkarki) to „Gospodyni”
– kiedyś ludzie żyli w bardzo dużych rodzinach – potrzebne to było do prowadzenia
gospodarstwa, produkowania zboża, lnu, pielęgnacji zwierząt w
gospodarstwach, a na czele tych rodzin
stali gospodarz i gospodyni (lub teść i teściowa, lalka ta też nosi miano
świekry – czyli teściowej), lalka ta symbolizuje właśnie głowę takiego rodu. Z
niewyjaśnionych przyczyn wyszła (pani twórczyni) największa z całej
prezentowanej kolekcji. „Gospodyni” stała na czele rodu, pilnowała całego
gospodarstwa, podporządkowywały jej się wszystkie kobiety a także młodsi
mężczyźni, z nią konsultował się gospodarz, była ona sroga.
7. Kolejna lalka to Jekatierina
(Katarzyna) Sanicyna (ta na saneczkach), lalka kalendarzowa.
Siódmego grudnia świętuje się jej dzień. O tej porze roku nasilają się mrozy,
zaczyna padać śnieg, a kiedyś w ten dzień (7.XII) otwierano drogi dla sań (tzw.
sanny) i przy tej okazji były organizowane różne imprezy, m.in. dawano sobie
prezenty (zwłaszcza dzieciom i chyba w postaci takich lalek, Pani nie
dopowiedziała – D.S.). Był zwyczaj, że Jekaterinę spuszczano z ośnieżonej
górki, a im dalej ujechała, tym lepszych zbiorów lnu należało się spodziewać w
przyszłym roku (tzn. im dalej dojechała, tym dłuższy len). Len był podstawową
uprawą w tamtych czasach, podchodzono do jego jakości, zwłaszcza wysokości, z
wielką troską.
8. Lalka z łyżką: „Gospodyni-Chochla”
(ciężka rzecz do przetłumaczenia, bo nie ma chochli po rosyjsku a chochlak
znaczy czubaty – tu są takie konotacje – D.S.). Charakterystyczną cechą tej
lalki jest „rogata” chustka na głowie – tak zawiązana chustka nawiązuje do
używanych kiedyś przez gospodynie domowe nakryć głowy z rogami (były bardzo
ciężkie) i kojarzone z krową – symbolem urodzaju i płodności.
9. Lalki trzmiele – są norweskie (z
jakiegoś miasta na T – D.S.) – obecnie bardzo popularne, ale chyba nie kryje
się za nimi nic szczególnego. ( mąż i żona trzmiele).
10. Lalka ( z długimi nóżkami, następna po
trzmielach) jest związana z dniem Domowego, który jest obchodzony 19 stycznia.
Domowy żyje gdzieś tam w naszych domostwach, ale nikt go nie widzi. Należy zrobić
mu jednak jakiś podarunek i właśnie można mu podarować taka lalkę – jest to żona dla niego (Jej imienia nie przetłumaczę
nijak: Nadomanja. Może Domownica, albo Domowa? – D.S.) . Siedzi ona przeważnie
w kuchni i jest bardzo skuteczna, jeśli chce się swojego Domowego udobruchać.
11. Lalka
na górce ma dziesięć rąk, wykonywały
ją dziewczęta, które zamierzały niebawem wyjść za mąż (jest jeszcze jeden
wariant lalki z wieloma rękami – jest to lalka „Filipovka”, przeznaczona raczej
dla starszych kobiet). Laleczka ta powstawała pod koniec prac w gospodarstwie i
panna powinna na rączki tej lalki powiesić plan swoich prac, każda rączka do
innego zajęcia, w którym laleczka ma pannie pomóc.
12. Kolejna lalka (a właściwie łańcuszek z
laleczek) to amulet, „Zimowe
lichomanki” – składa się z dwunastu „lichomanek”, oraz ich
trzynasta, większa od nich kuzynka (nie rozumiem imienia, ale z Kumą mi się
kojarzy – D.S.). Wykonywano je na początku zimy, gdy zaczynają się
przeziębienia i wieszano przy piecu w pobliżu komina, przy wyciągu (??? Nie
znam budowy pieca się okazuje… - D.S.) – wierzono, że kiedy choroba wleci do
domu i zobaczy śliczne laleczki, zachwyci się nimi i zagnieździ się w nich a
nie w człowieku. Później w Maslenicę palono je wraz ze złą energią którą
wchłonęły.
Przesłanie (wtrącone) dla wszystkich pragnących mieć taki amulet w domu: nie należy go kupować
tylko wykonać własnoręcznie, aby był waszym własnym, z waszymi myślami i energią.
13. I ostania lalka – Wielkanocna
– przygotowywana na Wielkanoc, lalka
wielkanocna z sekretem tj. z jajeczkiem – daje się ją w prezencie, np. idąc w
gości stanowi jakby oprawę dla wielkanocnego jajka (żeby nie dać gołego), można
ją postawić razem z wielkanocnymi babami i pisankami, przeważnie jest
wykonywana jako odświętna, cała w czerwieni.
Pani na koniec dziękuje za zaproszenie i wszystkim życzy
miłości i dobra.
I jeszcze jedno ostrzeżenie: podczas robienia lalek-motanek
nie wolno używać niczego ostrego – ani nożyczek, ani noża, ani igły! Szmatki
należy drzeć a nitki rozrywać. Używając ostrych narzędzi można ukłuć albo
skaleczyć los i wówczas stanie się on zły…
Prosta instrukcja wykonania niektórych lalek (w tym
dzieciątka i lalki dziesięciorękiej): http://lib.znate.ru/docs/index-112069.html?page=12
BARDZO, BARDZO BARDZO SERDECZNIE CI DZIĘKUJĘ! Chcę zrobić parkę laleczek motanek dla znajomego poganina :) Dziękuję, dam znać jak wyszły :*
OdpowiedzUsuńCieszę, się, że się przydałam :)
UsuńJak będziesz chciała, możesz potem sfotografować swoje dzieła i przesłać zdjęcia na j.k.przypiecek@gmail.com - z przyjemnością je opublikuję :)
P.S. Mnie najlepiej udała się podwójna męsko-żeńska laleczka, w sumie bardzo łatwa do wykonania. Mierzę się teraz na Słonecznego Konia dla pewnej wyjątkowej osoby, ale nie mogę trafić na wyjątkowy materiał, jaki sobie na to wymarzyłam. ;)
Bardzo Ci dziękuję. Wiele wiedzy w tym poście :)
OdpowiedzUsuńNiech się przydaje! :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWitaj :)
UsuńNie ma się co bać, trzeba tylko mieć świadomość wysyłanych do WszechŚwiata życzeń.
Są tacy, którzy mówią, że życzenia muszą być bardzo konkretne, ponieważ brak jakiegoś konkretu, detalu, powoduje, że życzenie, owszem - spełnia się, ale z zaskakującym dla nas nieraz skutkiem. Sama tego doświadczyłam, wiem, jakie to bywa... wstrząsające ;)
Znacznie lepiej wychodzi jednak, kiedy zamiast formułować konkretne życzenie z długą listą detali, po prostu nosimy w duszy gorące pragnienie,zachowujemy jednak otwartość na to, co WszechŚwiat może nam dać, a o czym my nawet nie mamy pojęcia. Prosimy jednocześnie o rozwiązanie NAJLEPSZE DLA WSZYSTKICH (nie tylko dla mnie).
Pozdrawiam Cię serdecznie i ŻYCZĘ wszystkiego dobrego :)