niedziela, 16 marca 2014

JARE GODY




Pójdziemy w pole w ranny czas,
Młode traweczki witam was!
Młode traweczki zielone,
Poranną rosą zroszone.

Długoście spały twardym snem
Pod białym śnieżkiem w polu tym,
Teraz główeczki wznosicie,
Bo przyszło słonko i życie.

                               M. Konopnicka, "W polu"


Źródło: audycja pod tytułem "Svätenie jari" z cyklu "Rodna Cesta" w radio Slobodný Vysielač. Całość do odsłuchania w radiowym archiwum.

Z okazji zbliżających się Jarych Godów zamierzałam przetłumaczyć i zapisać audycję z roku 2013, w której Žiarislav opowiada o słowiańskich wiosennych świętach. Po wstępnym przesłuchaniu (przypomnieniu sobie) tejże audycji stwierdziłam jednak, że nie będę jej tłumaczyć całej. Była to bowiem jedna z pierwszych rozmów Žiarislava z prowadzącym audycję Borisem, główny temat obrósł więc w wiele dodatkowych pytań i odpowiedzi dotyczących Słowiańszczyzny (pytania odnośnie historii, źródeł książkowych itp.).

Postanowiłam więc podejść do tego nieco inaczej. Powybierałam z rozmowy wyłącznie te informacje oraz te pytania i odpowiedzi, które bezpośrednio związane są z tematem Jarych Godów. Dodatkowo uporządkowałam całość w taki sposób, żeby święta omawiane były chronologicznie.
 *

Oczywiście trzeba wziąć pod uwagę regionalną odmienność wiosennych tradycji. Z poniższego tekstu dowiecie się, jak wygląda


SŁOWIAŃSKIE JARE ŚWIĘTO
NA SŁOWACJI


Pamiętajmy jednak, że jest to sąsiad mieszkający zaraz "za miedzą". Być może przechował coś, co my zatraciliśmy, dlatego warto w ten świąteczny czas zajrzeć do niego pod strzechę.

Ogólnie rzecz biorąc, Jare Święto na terenie wszej Słowiańszczyzny wygląda dość podobnie: wszędzie dzielimy się jajkiem (pisanki), wszędzie toną tudzież płoną kukły Moreny-Marzanny, śmigają wierzbowe śmigusy i leje się dyngusowa woda, a kto pracuje na roli, ten ze szczególną czcią orze pierwszą bruzdę ziemi; radość z budzącego się do życia świata, z coraz to dłuższych, cieplejszych i słoneczniejszych dni charakteryzuje obchody tego święta jak Słowiańszczyzna długa i szeroka.

Różnice, wiadomo - są. Paradoksalnie nas jednak różnice nie różnią, ale zbliżają. A zbliżają dlatego, że w gruncie rzeczy nie są to wcale różnice, lecz dodatkowe elementy układanki, które idealnie do nas pasują.




Žiarislav został poproszony o  wymienienie wszystkich "przedwiosennych" i wiosennych świąt oraz krótką ich charakterystykę. Podaję więc za nim, posiłkując się dodatkowo wydanym przez niego kalendarzem:


ŚWIĘTA PRZEDWIOSENNE:

- Gromnice, obchodzone zawsze 02.02. Pierwsze "przywoływanie" wiosny. Więcej na ten temat: TUTAJ czynności magiczne: święcenie ogniem/rozpalanie watry.



- Zapusty, świętowane po Gromnicach. Celem zapustnej zabawy było pobudzenie świata wokół do życia, a więc również "przywoływanie" wiosny.


RÓWNONOC:

- Wiosenna Równonoc, w 2014 obchodzona 20.03. czynności magiczne: okadzanie przybytków dymem świętych roślin, święcenie wodą, święcenie ogniem/rozpalanie watry, oddawanie czci duchom i duchowości Przodków, święcenie przybytków i istot (w tym ludzi) roślinami.

ŚWIĘTA WIOSENNE:

- Śmiertna Niedziela, pokrywająca się z Czarną Niedzielą czyli piątą niedzielą Wielkiego Postu u chrześcijan. Topienie Marzanny.

- Kwietna Niedziela, niedziela najbliższa pełni księżyca (przed pełnią) po Równonocy, w 2014 obchodzona 13.04 (w 2013r. 24.03). czynności magiczne: oddawanie czci duchom i duchowości Przodków, święcenie wodą, okadzanie przybytków dymem świętych roślin; święto związane z przyrodnym lecznictwem.

- Zielony Czwartek, najbliższy czwartek po Kwietnej Niedzieli, w 2014 obchodzony 17.04 (w 2013r. 28.03). W ten dzień zrywa się gałązki, które wypuściły bazie i święci nimi swój dom. Następnie gałązki wsadzane są do wazy i obwieszane pisankami. czynności magiczne: święcenie wodą, obrzędy wpływające na urodzaj, święcenie przybytków i istot (w tym ludzi) roślinami, oddawanie czci duchom i duchowości Przodków, okadzanie przybytków dymem świętych roślin.

- Biała Sobota, najbliższa sobota po Zielonym Czwartku, w 2014 obchodzona 19.04 (w 2013r. 30.03). Zapalanie żywego ognia. czynności magiczne: obrzędy wpływające na urodzaj, ochronne lub miłosne czary, święcenie przybytków i istot (w tym ludzi) roślinami, święcenie ogniem/rozpalanie watry, oddawanie czci duchom i duchowości Przodków, okadzanie przybytków dymem świętych roślin; święto związane z wieszczeniem.



[- Wielka Noc, pierwsza niedziela po równonocnej pełni księżyca - uzup. J.K]

- Święcenie dziewcząt, śmigus-dyngus, najbliższy poniedziałek po Wielkiej Nocy, w 2014 obchodzony  21.04 (w 2013r. 01.04). czynności magiczne: święcenie wodą, ochronne lub miłosne czary, święcenie przybytków i istot (w tym ludzi) roślinami; święto związane z przyrodnym lecznictwem.

- Dzień ochronnego gada i Ziemi, obchodzony zawsze 24.04. czynności magiczne: święcenie ogniem/rozpalanie watry, ochronne lub miłosne czary, święcenie wodą, oddawanie czci duchom i duchowości Przodków, okadzanie przybytków dymem świętych roślin; święto związane z wieszczeniem, święto związane z przyrodnym lecznictwem.



- Rusadła-NaDucha-Turice (Turzyce) czyli święto duchowości i duchów Przodków, obchodzone 01.05. Jest to pewien "zestaw" świąt, które w przeszłości w wyniku próby wyrugowania lub zastąpienia ich świętami chrześcijańskimi, nieco "porozjeżdżały" się po całym kalendarzu. Žiarislav pospinał je w jeden świąteczny dzień i umieścił w swoim Przyrodnym Czasniku pod datą pierwszego maja, kiedy to tradycyjnie na Słowacji obchodzi się Maik - na wysokich słupach wiesza się zielone wieńce lub/i ustawia Maje (na Słowacji są to ozdobione wstążkami ścięte młode drzewka, u dołu pozbawione gałęzi, "rozkrzaczone" i zielone więc tylko na samej górze - jest to symbol odnawiającej się wiosną przyrody. Dawniej obnoszono takie drzewko po całej wsi, tańcząc i śpiewając przy tym obrzędowe pieśni, wychwalające twórczą siłę przyrody. Ustawianie Majów jest na Słowacji wciąż bardzo żywą tradycją, Žiarislav nawołuje wszakże do tego, żeby drzewek nie ścinać, lecz ozdabiać żywe.) Do Maika-Rusadeł słowacki szaman przyłączył Turice, oddzieliwszy je od oscylującego wokół tej daty Zesłania Ducha Świętego, które to chrześcijańskie święto wchłonęło niegdyś owo rodzime i po dziś dzień w oficjalnym kalendarzu funkcjonuje pod obydwiema nazwami, kościelną i ludową (podobnie u nas w Polsce ZDŚ nazywa się Zielonymi Świątkami, choć przecież: "Zielone Świątki to polska ludowa nazwa święta majowego, pierwotnie związanego z przedchrześcijańskimi obchodami święta wiosny, z siłą drzew, zielonych gałęzi i wszelkiej płodności. Więcej o Zielonych Świątkach TUTAJ). Wróćmy jednak na Słowację i wyjaśnijmy sobie, czym właściwie są te Turice. Chodzi o przeniesiony (w wyniku przyłączenia do ZDŚ) z okresu przedwiosennego na okres powielkanocny obrzęd chodzenia z Turoniem (nazwa Turice pochodzi od Turonia). Został jeszcze jeden element tego wielowarstwowego w Czasniku Žiarislava święta, czyli "Na-Ducha". Otóż tak się jakoś "dziwnie złożyło", że Zesłanie Ducha Świętego wyparło słowiańskie Dziady Wiosenne, a więc rodzime święto duchów Przodków. Žiarislav umieszczając Dziady pod tą datą w swoim kalendarzu, niejako umieścił je z powrotem na swoim miejscu. Pewnie można by się spierać, czy w ten sposób Wiosenne Dziady nie odsunęły się za bardzo od Równonocy czy Wielkanocy - ale myślę, że nie ma o co kruszyć kopii - wciąż jest to wszak wiosna, a taka synteza święta, połączenie kilku ważnych obrzędów w jedno święto - jest z perspektywy współczesnego, zabieganego człowieka całkiem uzasadniona. czynności magiczne: oddawanie czci duchom i duchowości Przodków święcenie przybytków i istot (w tym ludzi) roślinami, święcenie wodą, ochronne lub miłosne czary, obrzędy wpływające na urodzaj, obrzędy miłosnego czaru; święto związane z wieszczeniem.

- Dzień Studzienek, wg Przyrodnego Czasnika obchodzony 31.05. Wiosną należało oczyścić i otworzyć studzienki.  Na stronie jankohrasko.sk znalazłam garść informacji: "Jak nakazywał stary zwyczaj, w Liptovie ludzie zaczynali oczyszczać studzienki na Wielkanoc a kończyli na Turice (Zielone Świątki). Obrzędy związane były z wodą, zielenią, dobytkiem i domem. Najważniejszą czynnością było czyszczenie studzienek oraz różnych źródeł i źródełek. Mieszkańcy Liptova wierzyli, że tam, gdzie studzienki zostaną zaniedbane, będzie się cierpiało z powodu niedostatku wilgoci. Co więcej, osoba, która do Zielonych Świątków uprzątnie przynajmniej jedną studzienkę, cały rok będzie zdrowa, żywotna i nie będzie jej boleć głowa." Z tej samej strony można się dowiedzieć, że po dziś dzień (co roku) mieszkańcy kultywują te zwyczaje - spotykając się przy studzienkach, czyszcząc je, następnie bawiąc się w barwnych korowodach, grając, tańcząc, śpiewając i słuchając wierszy. Jak żywa jest tradycja oczyszczania studzienek na Słowacji, można się przekonać zaglądając na przykład TU czynności magiczne: święcenie wodą, ochronne lub miłosne czary.

 

Studzienka. Fotografia ze strony: http://www.jankohrasko.sk/akcia/2732/cistenie-a-otvaranie-studniciek-vo-vazci/#!prettyPhoto

 

Tak przy okazji tematu studzienek:

Zespół Pieśni i Tańca "Śląsk"- Głęboka studzieńka 1986r. - piękne nagranie


"Głęboka studzienka"
(polska ludowa piosenka)

Głęboka studzienka,
Głęboko kopana,
A przy niej Kasieńka,
Jak wymalowana.
Stała przy studzience,
Wodę nabierała,
O swoim kochanku
Jasieńku myślała.
Żebym cię, Jasieńku,
Choć raz zobaczyła,
Tobym do studzienki
Za tobą wskoczyła.
Najpierw bym rzuciła,
Ten biały wianeczek,
Com sobie uwiła
Ze samych różyczek.
Głęboka studzienko,
Czy mam do cię skoczyć?
Tęsknić za Jasieńkiem,
Życie sobie skrócić?
Nie skoczę do ciebie,
Studzienko głęboka,
Za daleko do dna
I zimna tam woda

Ucałuję listek,
Szeroki dębowy,
Razem z pozdrowieniem
Rzucę go do wody.
Zanieś go, studzienko,
Do Jasieńka mego,
Powiedz mu ode mnie,
Że czekam na niego.



Kazimierz Sichulski - "Wiosna"



ZANIM PRZYJDZIE WIOSNA...

Boris: (Proponuje zacząć dyskusję od "przedwiosennych" świąt.) ...Czyli zanim jeszcze nadszedł ten piękny zielony czas, kaczątka i wszystkie te rzeczy, które kojarzymy z wiosną.

Žiarislav: Zgadza się. Bo tak, jak wszystko inne ma swoje przygotowanie (na przykład Przesilenie Zimowe poprzedzone jest okresem przedprzesileniowym, kiedy chodzi się po domach z Deduchem albo Niedźwiedziem, porządkuje się przybytki, przychodzą kapłanki, żeby oczyścić je dymem), tak i wiosenne święta mają swoje zwiastuny, do których możemy zaliczyć szczodrogodowe obchody z Turoniem, Gromnice i Zapusty. (...)

Gromnice związane są gromem,  gromowładną siłą. Wiemy, że u Słowian był nią Perun. Perun, jako duch związany z pogodą, wywiera wpływ na to, co dzieje się na ziemi. Na Gromnice święciło się świece, które w ważnych chwilach/okresach można było znowu zapalać. Jednym z najważniejszych celów Gromnic było właśnie przywołanie wiosny, wywołanie w środku zimy zmiany [zmiany KIR-RUN-KU - kierunku, w którym wszystko ma od teraz iść - J.K.]. Według wiary Przodków, wszystko, co robi człowiek ma wpływ na Przyrodę i wszystko, co się w Przyrodzie dzieje, ma wpływ na człowieka. Tak więc ten święty, boski świat i świat ludzki są ze sobą powiązane. I dlatego człowiek musi przywoływać te siły, które na niego wpływają, aby wszystko dobrze się rozwijało i dobrze udawało.

Następnie, po tym przywoływaniu, mamy świąteczny okres, który dzisiaj nazywamy "karnawałem"(...). Karnawał jest w dzisiejszych czasach włączony do kalendarza gregoriańskiego, jakkolwiek jest to święto, które nie ma jakiejś konkretnej daty. Zauważmy, że wielkanocne święta "przesuwają się" w zależności od położenia księżyca.  Dla Słowian było naturalne, że kiedy obchodzono jakieś święto i gdzieś w okresie tego święta wypadała pełnia księżyca, to właśnie w czasie owej pełni świętowano bardziej. Większość świąt było ruchomych, albo świętowano więcej razy, rozdzielając poszczególne części danego święta.


Boris: Jeżeli dobrze zrozumiałem, Gromnice były pierwszym krokiem na drodze do wiosny? Był to już taki wstęp, do jej witania?

Žiarislav: Nie da się do końca precyzyjnie wyznaczyć, kiedy jest ten pierwszy krok. W każdym razie jest on uczyniony już podczas Szczodrych Godów, a to dlatego, że samo Zimowe Przesilenie jest jakby boskim opłodnieniem - rodzi się nowe Słońce [nowe Światło]. Wówczas, po dniu Przesilenia, mamy Osiew - ludzie, kolędnicy chodzą od domu do domu i rozsiewają ziarno, a to jest już czynność, którą można zaliczyć do płodnościowych, przedwiosennych. Rozsiewanie ziarna po domach w czasie Szczodrych Godów już oznacza przywoływanie wiosny.

Boris: Czyli jeszcze przed Gromnicami...

Žiarislav: Tak. Wiemy przecież, że i drzewa od momentu Przesilenia zaczynają się inaczej zachowywać. Wielkanocne jajeczka... nawet one całkiem tylko wielkanocne nie są - niegdyś malowało się je także na Szczodre Gody; słoneczne znaki zamieniły się potem na kwiaty. Jeszcze na starych wyobrażeniach tych jajeczek (pisanek, bo się po nich pisało) widzimy te słoneczne kwiaty: był tam pasek życia, kwiat z przodu, kwiat z tyłu... to wszystko miało swoje znaczenie, ten pasek na przykład musiał być nieprzerwany, żeby w rodzinie zostało zdrowie itd. Każdy szczegół, każdy kolor miał swoje znaczenie. Tak więc już wówczas - już podczas Szczodrych Godów liczono się z nadejściem wiosny, przywoływało się ją. (...) Kolejnym krokiem były Gromnice i Zapusty, rozumiane jako swego rodzaju przedłużenie święta Gromnic.

Zwróćmy uwagę, jak Święto Wiosny włączono do kalendarza kościelnego, chrześcijańskiego, układanego sposobem kościelnym (kościół - wiemy, że przyjął rodzime święta; najpierw ich nie chciał przyjąć, potem je przyjął-przejął i wytłumaczył po swojemu - i w porządku, ale znajmy też te stare znaczenia!). W kalendarzu chrześcijańskim data Wielkanocy wciąż wiąże się z Wiosenną Równonocą - pierwsza pełnia księżyca, która nastanie po Równonocy, "mówi", że teraz właśnie będzie Wielkanoc! Po pierwszej pełni, następującej po Równonocy, pierwsza niedziela i poniedziałek - wtedy jest Wielkanoc. Jest to więc zależne od słoneczno-księżycowego koła.

Boris: Dobrze. Ale pozwól, że wrócę jeszcze do samego początku, do tego przedwiosennego witania. Mówisz, że nie Gromnice, ale już Przesilenie Zimowe było tego początkiem... Potem Gromnice i Zapusty... Dlaczego właściwie ci nasi Przodkowie tak bardzo tej wiosny wypatrywali, tak bardzo na nią czekali i tak intensywnie ją przywoływali, żeby już przyszła, już była?

Žiarislav: (śmiech) My, którzy żyjemy w Przyrodzie, rozumiemy to bardzo dobrze. Ale miejski człowiek nie musi tego tak - całym ciałem - rozumieć. Zimą w naszej strefie klimatycznej jest... okrutna zima. W Rosji różnice temperatur między latem a zimą sięgają 70°C. Od -30°C do +40°C, jest to szalony rozdział! Coś takiego mało gdzie występuje na świecie. (...) Ludzkie ciało poddane jest obciążeniu... Dalej - pomyślmy - co jedli ludzie? W naszym klimacie musieli spożywać produkty pochodzenia zwierzęcego - mleko itd. A więc utrzymywali chów zwierząt. Przynajmniej samice musiały wytrzymać do wiosny, żeby urodziły młode. Ludzie musieli dla tych zwierząt pozyskiwać siano. A wyobraź sobie, że dawniej nie było kosy. Ile jesteś w stanie nazbierać siana, posługując się sierpem? No więc czekałeś na tę wiosnę jak na zbawienie, obłupując dla konia korę z wierzby i osiki, żeby jakoś przeżył. A i ty sam byłeś już wyziębiony w swojej ziemiance czy półziemiance, albo w jakimś późniejszym nadziemnym domu ("germańskim"), który był od poprzednich jeszcze chłodniejszy... Czekałeś na tę wiosnę, oczekiwałeś jej każdą komórką swojego ciała, czułeś, kiedy się zbliżała. Gromnice miały cię pobudzić do życia, podnieść na duchu, kiedy ci było najciężej - żebyś jeszcze wytrzymał. Luty znaczy okrutny, niemiłosierny, bezwzględny, surowy. Stąd miesiąc luty bierze swą nazwę. Reasumując - wtedy, w tym lutym miesiącu było najtrudniej; bywało, że umierały i zwierzęta i ludzie. Potem przychodził brzezień (marzec): brzeziwość [słowackie słowo oznaczające stan ciężarny kobiet, kotność u samic itd., stan oczekiwania na młode - J.K], także brzoza - bo brzozy i inne drzewa (osiki, wierzby, leszczyny) wypuszczają w tym czasie "bazie". Te "kotne" gałązki mają swoje czarowne znaczenie, gdy wstawisz je w domu do wazy, a jeszcze niekiedy zdobi się je wstążkami albo jajeczkami; one są już tym pewnym zwiastunem nadchodzącej zmiany. (...) Nie było łatwo, więc ludzie na wiosnę naprawdę czekali.


Witold Pruszkowski - "Wiosna"


PRZEDŚWIĄTECZNY POST?

Boris:  Przyszło mailem pytanie od słuchacza: Jak Žiarislav zapatruje się na 40-dniowy przedwielkanocny post. Czy Słowianie przed nadejściem chrześcijaństwa znali coś podobnego?

Žiarislav: Post był nam jak najbardziej znany. Słowo "post" związane jest ze słowem "puścić", a więc [od]puszczeniem sobie spożywania mięsa albo sytej strawy - odpuszczasz to sobie i przez jakiś czas przygotowujesz się do obrzędów. Z duchowego punktu widzenia posty są uzasadnione. Wyobraź sobie, że jesteś przejedzony - co robi taki człowiek? Z pełnym żołądkiem?

Boris: Jest otępiały, leniwy...

Žiarislav: Dokładnie, nic w nim nie działa, nie pracuje jak powinno, ani mózg ani żołądek - nic. Upraszczając nieco sprawę: kiedy człowiek jest głodniejszy - więcej widzi. Jeżeli chcesz pracować duchowo (mówiąc dzisiejszym językiem - intelektualnie), nie możesz się przedtem najeść. Bo wtedy [twój wewnętrzny] ogień, zamiast płonąć w miejscu czoła, tam, gdzie masz trzecie oko, idzie do żołądka, żebyś mógł trawić. Tak więc, aby naprawdę mieć zdolność widzenia, nie możesz mieć trzeciego oka przesłoniętego słoniną. (śmiech) Musisz pościć. (...) Ludzie różnych kultur przygotowywali się do święta poszcząc.

Jest też ku temu inny powód - komórki naszego ciała potrzebują od czasu do czasu postu - ciało potrzebuje być głodne, żeby było zdrowe. Jeżeli ktoś hoduje psy, tak wie, że pies raz w tygodniu robi sobie głodówkę, żeby się oczyścić. Ja sam się oczyszczam na wiosnę, wtedy kiedy zwierzęta - wilk na przykład zjada drobne kamyki i piasek, kanarkowi biedakowi, jak na wiosnę nie podasz piasku, tak ci może paść, bo ptaszki też zjadają piasek, glinę i tym podobne rzeczy, czyszcząc sobie tym wnętrzności. Człowiek tak samo może się oczyścić - skoro zwierzęta mogą, dlaczego on miałby nie móc, nie jest przecież w niczym gorszy. (śmiech)

Boris: Ale człowiek piasku nie je, prawda?

Žiarislav: Ił mógłby jeść, ił się jadało. Ale oczywiście o wiele prościej jest nie jeść wcale albo jak te psy i wilki, dodatkowo zjadać trawę - tym się można oczyścić. "Od trawy dobrze się trawi", jak wiemy z bajki. Ta "trawa" to jest dla ciebie sałata, to jest marchewka, to są ostatnie jabłka, jakie masz jeszcze schowane w piwnicy i wszystkie inne rodzaje jadła, które nie obciążają organizmu; ser już na przykład do takich nie należy. No ale dobrze, zjedz już ten ser, byleś nie jadł mięsa.

Reasumując: post oczywiście był nam dobrze znany, z tym, że nie był on zinstytucjonalizowany. Nie wszędzie też wyglądało to tak samo, bo pamiętajmy, że Słowianie zamieszkiwali jedną trzecią Europy, a więc dość spory obszar. I ani telefonu nie było, żeby się w danej kwestii porozumieć, ani nawet słowackiego Wolnego Radia...

Boris: Zupełna katastrofa! (śmiech)

Žiarislav: Tak więc różniło się to w zależności od regionu, a i w indywidualnych przypadkach. Jednak z całą pewnością ludzie to robili, a wieduni przechowywali wiedzę o potrzebie głodu i o tym, jak pościć, kiedy się tego chce. Bo niechcianego głodu uczyć nie trzeba.


Józef Chełmoński - "Wiosna. Potok"


ZAPUSTNE (i nie tylko) MASKI
oraz
dawniej przedwiosenna, obecnie powielkanocna tradycja
CHODZENIA Z TURONIEM

Boris:  Jeszcze na chwilę wracając do Zapustów - powiedzmy coś o maskach... Po co one? Co to oznaczało?

Žiarislav: Ludzie, żeby lepiej zrozumieć czy poczuć boskie siły, musieli je sobie jakoś zobrazować. I temu służyły maski, kukły, nalicznice (malowane na twarzy). Na przykład Stary czyli Deduch, Duch Przodków miał twarz pomalowaną na czarno - to też jest maska. Chodzi właśnie o to zobrazowanie - kiedy podczas obrzędu w tanecznym korowodzie NAKŁADASZ MASKĘ Turonia albo Roda - STAJESZ SIĘ Turoniem albo Rodem, już nie jesteś jakimś tam Jarkiem Podolińskim - jesteś Turoniem! Człowiek stapia się w jedno z istotą, którą wyobraża maska.

O Turoniu wspomniałem dlatego, że właśnie teraz, na wiosnę, jest to postać aktualna. Jednym z przedwiosennych obrzędów było bowiem chodzenie z Turoniem. Tur to nazwa zwierzęcia. Wiemy, że tur domowy to są krowy i byki, ale znamy i inne: żubry oraz pratura (nazywanego po prostu turem) z ogromnymi rogami - zwierzę wymarłe na naszych terenach około XVII wieku... Tur był symbolem zwierzęcej i płodnej siły. Tanecznik w masce byka/tura, z rogami i kudłami na głowie, okryty skórą - to właśnie Turoń. Bywało że i dwaj tanecznicy przedstawiali Turonia - ten "przedni" trzymał kij zakończony rogatą głową, a drugi był za nim i obydwaj okryci byli skórą albo konopną płachtą czy czymś jeszcze innym, tak, że cały stwór miał jakby "cztery nogi". Tak przebrani chodzili od domu do domu i odwiedzali gnojowiska, w towarzystwie całego korowodu ludzi - grano, śpiewano, tańczono. (...) Przy gnojowisku Turoń (w większości był to jednak jeden przebrany człowiek) musiał tańczyć w taki sposób, żeby wywołać siły związane z płodnością. Było to zarazem żartobliwe jak i całkiem poważne. My dzisiaj postrzegamy gnój jako coś nieczystego, ale uświadommy sobie, że gnój jest wart więcej jak pieniądze - z pieniędzy nie wyrośnie ci chleb, natomiast kiedy użyźnisz ziemię gnojem - wyrośnie. (śmiech) Gnój jest więc swego rodzaju spoiwem pomiędzy zwierzęcą a roślinną przyrodą. W nim jest wielka siła (...) Wszystko to razem: taniec, wiosna, obrzędy, Turoń, muzyka, wspólne śpiewanie, połączenie duszy i wywoływanie świętych sił - wszystko, całe to dobro, dostawało się później do gleby, kiedy na ziemi rozkładano już gnój. Było to niezwykle ważne.

Boris: Czyli to też były obrzędy przedwiosenne?

Žiarislav: Tak. Z Turoniem chodziło się przed wiosną. Wcześniej były jeszcze Zapusty i maska Turonia, którą możemy określić jako zapustną. A potem już właśnie Turice. Tekst piosenki wyjaśnia wszystko: "Zapusty, Turice, Wielka Noc przyjdzie".

Boris: Ale to jest przecież odwrotnie - w kalendarzu najpierw jest Wielkanoc, a dopiero potem Turice. Czyli to się jakoś przesuwało na przestrzeni dziejów, tak?

Žiarislav: Dokładnie. To się przesuwało z różnych powodów - i chcąc i nie chcąc, aż w końcu musiało zostać jakoś ostatecznie ustalone. Ciężko jest to teraz rozbierać - dlaczego, kiedy i gdzie tak się działo, ale ostatecznie Turice przeniosły się na okres powielkanocny.





ŚWIĘTOWANIE WIOSNY

Boris: Mówiliśmy o przedwiosennych świętach, to teraz pomówmy o tych wiosennych.

Žiarislav: Ano! (śmiech) Te przedwiosenne już są w zasadzie wiosenne (śmiech), ale rozumiem, że chodzi o te "prawdziwie" wiosenne, o te, które dzisiaj pojmujemy jako wiosenne. Ja to określam Świętowaniem Wiosny, bo ciężko to jakoś konkretnie nazwać - Wielkanoc nie do końca pasuje, bo te święta nie ograniczają się tylko do jednej nocy - jest to cała sieć świąt, które rozpoczynają się wraz w Równonocą, około pełni księżyca. I już wtedy inaczej śpisz, inaczej czujesz, przebudzają się komórki, już ci się wlewa nowa krew do żył, nowy żar, nowa jarość... [Nasza polska nazwa - Jare Gody - to dokładnie to samo określenie, którego używa Žiarislav: jare czyli wiosenne i gody czyli święta. - J.K.]




ŚMIERTNA NIEDZIELA

Žiarislav: Na Śmiertną Niedzielę wynosiło się Marzannę-Śmierciuchę. W większości obrzęd ten przygotowywały dziewczęta. Bo wiemy, że niektóre obrzędy przygotowywały dziewczęta, inne chłopcy, a jeszcze inne wieduni. Wynoszenie Marzanny było obrzędem dziewczęcym, przeważnie robiły to dziewki, czyli te niewydane jeszcze za mąż. Z dwóch skrzyżowanych drew tworzyły "szkielet" Marzanny, obkładały go potem słomą i ubierały w szaty - różne, bo w jednych miejscach były to stare, znoszone ubrania, lumpy, gdzie indziej jej sukienki miały piękne kroje. Jeśli sukienka należała do tych pięknych, przed zatopieniem rozbierano z niej kukłę Marzanny, i dostawała się ona Kwietnej Królowej - dziewczynie wybranej przez społeczność (Kwietną Królową wybierano wcześniej, Majowego Króla nieco później, podczas Maika). Dziewczyna mogła założyć te szaty, na znak nadejścia pięknej, wiosennej siły, Marzanna natomiast wrzucana była do wody. Woda, jak wiemy, jest żywiołem oczyszczającym i żywiołem nieskończonego kręgu - oddawało się Marzannę żywiołowi odrodzenia. Najpierw się ją zapalało, oddając ją oczyszczającemu ogniowi, a potem oczyszczającej i odradzającej wodzie. 

[W kalendarzu chrześcijańskim jest to wielkopostna Czarna Niedziela - czarny kolor kojarzy się ze śmiercią, więc pomiędzy "czarny" a "śmiertny" powiązanie jest. Słowacy znają pojęcie Czarnej Niedzieli, ale zdają się być bardziej przywiązani do określenia "śmiertna" i jest to dla nich przede wszystkim dzień topienia Śmierciuchy - przejrzałam trochę stron w sieci, żeby pisząc to, mieć pewność i pewność tę zyskałam. Zastanawiałam się, jak wykładnia chrześcijańska odnosi się do tej nazwy, bo w końcu do śmierci Jezusa od piątej niedzieli Wielkiego Postu zostaną jeszcze całe dwa tygodnie. Ale znalazłam wyjaśnienie: "Śmiertna Niedziela jest okazją do wysłuchania tekstów ze Starego Testamentu, które przepowiadają cierpienie Jezusa." - J.K.]


Boris: Pytałem cię o topienie Marzanny, bo dla mnie jest to właśnie ten najbardziej typowy wiosenny zwyczaj. Śmiertna Niedziela jest "śmiertna", bo Marzannę nazywa się inaczej Śmierciuchą, tak? [sł. Smrtka]

Žiarislav: Dokładnie. 

Marzanna była personifikacją sił zimy. Ludzie, żeby oczyścić się przed wiosną, robili właśnie ten obrzęd. Potem zaczynało się nowe życie, nowy kołobieg [cykl], oddawano cześć Przodkom (Dziady Wiosenne przesunięte dziś na Słowacji na Rusadła/Turice/Maik 01.05)... Następowało całe mnóstwo obrzędów. Na przykład Pierwszy Oracz - gospodarz lub gazda, w późniejszych czasach władyka, miał za zadanie zaorać pierwszą bruzdę ziemi - była to bardzo ważna obrzędowa praca. Nie mówiliśmy jeszcze o dyngusie, o polewaniu wodą, ale tutaj też występuje ten element święcenia wodą - polewało się radło/pług i ziemię. Chodziło o opłodnienie - ziemia rodzi, kiedy jest mokra. Tak więc polewało się ten pług wodą, podobnie jak chłopców podczas Maika. Po polaniu wodą pługa, oracz wbijał go w tę pierwszą bruzdę - jest to jak gdyby akt zaślubin, tudzież akt miłosny, połączenie ludzkiej siły z Przyrodą, z Matką Ziemią.


Andriej Drozdov - "Kwietna wiosna"


KWIETNA NIEDZIELA


[W audycji nie powiedziano ani słowa o Kwietnej Niedzieli. Informacje o czynnościach magicznych, wykonywanych tego dnia, wynotowałam z "Przyrodnego Czasnika" Žiarislava. Postanowiłam jednak poszukać czegoś więcej na własną rękę. Wyniki tego "śledztwa" zaskoczyły mnie bardzo pozytywnie. Zacznijmy może od tego, że omawiana niedziela to w kalendarzu chrześcijańskim szósta niedziela Wielkiego Postu, u nas znana jako Palmowa Niedziela, bez wątpienia święto synkretyczne - łączące mitologię chrześcijańską z rodzimą słowiańską tradycją: plecione u nas na ten dzień imponująco kolorowe i wzorzyste, często bardzo wysokie wiechy, którymi są - jakże by inaczej - gałązki wierzbowe, oplecione kłosami zbóż i rozmaitymi czarownymi ziołami i kwiatami, mogą uchodzić za wszystko, ale nie za "palmę"! O prawdziwej, rodzimej roli tych plecionek, absolutne wszystko mówią nam tzw. "ludowe wierzenia". Pozwolę je sobie wypunktować za Wikipedią:
  • poświęcona palma chroni ludzi, zwierzęta, domy, pola przed czarami, ogniem i wszelkim złem,
  • połykanie bazi zapobiega bólom gardła i głowy, a sproszkowane kotki dodawane do naparów z ziół mają moc uzdrawiającą,
  • bazie z poświęconej palmy zmieszane z ziarnem siewnym podłożone pod pierwszą zaoraną skibę zapewnią urodzaj,
  • krzyżyki z palmowych gałązek zatknięte w ziemię bronią pola przed gradobiciem i burzami,
  • poświęcone palmy wystawiane podczas burzy w oknie chronią dom przed piorunem,
  • poświęconą palmą należy pokropić rodzinę, co zabezpieczy ją przed chorobami i głodem,
  • uderzenie dzieci witką z palmy zapewnia zdrowie,
  • wysoka palma przyniesie jej twórcy długie i szczęśliwe życie,
  • piękna palma sprawi, że dzieci będą dorodne.
Termin "ludowe wierzenia" z perspektywy typowego chrześcijanina czy ateisty brzmi niemal jak pukanie się w czoło. Ale co dla jednych jest "zabobonem", dla innych - tych, którzy zdają sobie sprawę z wpływu Przyrody na człowieka i wpływu człowieka na Przyrodę - już nim nie jest. Nie jest nawet wiarą, ale wiedzą w najczystszej postaci. 

Niestety u nas owe "ludowe wierzenia" coraz bardziej odchodzą w zapomnienie, przeciętny Polak o "palmach" wie tylko tyle, że w Niedzielę Palmową idzie się z nimi do kościoła, a niektórzy folkloryści, czyniąc z nich "sztukę dla sztuki", rywalizują między sobą, kto zrobi wyższą, ładniejszą, okazalszą. U Słowaków ta sama niedziela nazywa się nie żadną "palmową" lecz "kwietną", co już dało mi pewne nadzieje na lepszy stan rzeczy. I nie zawiodłam się. 

Okazuje się bowiem, że bardzo dobrze zachował się u nich cały szereg ludowych zwyczajów, będących mniej lub bardziej świadomymi kontynuacjami rodzimych obrzędów. W "Kwietną Niedzielę" Słowacy święcą w kościołach zielone wierzbowe gałązki z "bagniątkami" (baziami). Poświęcone przez księdza gałązki przynoszą do domu (tu kończy się chrześcijańska domieszka) i zatykają u powały lub za obrazami jako ochronę przed burzami. W razie wyjątkowo strasznej burzy wiesza się je na oknie, żeby odwracały błyskawice. "Bagniątkami" okadza się chorych, żeby szybko wyzdrowieli. Wrzuca się je też do ognia - odpędza to złe moce. Gałązki podczas Pierwszego Oracza zatyka się do pierwszej zaoranej bruzdy ziemi. W niektórych wschodnich regionach Słowacji układało się je przy pierwszym zasadzonym ziemniaku, gdzie indziej (w górach) tymi witeczkami popędzano zwierzęta na pierwszy wypas. Używano ich w innym jeszcze celu - wtykano je w groby bliskich, żeby tak, jak na wiosnę budzi się przyroda, przebudziły się [do nowego życia?] dusze krewnych. 

Również pokarmy mają w tym czasie wielką czarowną moc - przeważnie jadło się tego dnia kluski z makiem - co miało spowodować, że zboże, które wyrośnie, będzie miało długie kłosy z mnóstwem ziaren. Z zieleniny spożywać się powinno tylko te rośliny, których rychłego zakwitnięcia się chce. Kapusty na przykład lepiej nie jeść, żeby za szybko nie wydała kwiatu. 

Podsumowując: Kwietna Niedziela jest na wskroś rodzimym świętem, wypełnionym obrzędami zapewniającymi zdrowie, ochronę i urodzaj.- J.K]




ZIELONY CZWARTEK


[Po Równonocy, najbliższa pełni księżyca niedziela to Kwietna Niedziela. Po niej następny czwartek to Zielony Czwartek] - z lasu czy gaju przyniesiesz sobie do domu gałązki, na których są "jagniątka" (bazie). Tradycja ta przetrwała z woli ludu, który nie pozwolił jej sobie odebrać, została przejęta przez chrześcijaństwo i potem już te gałązki święciło się w kościołach. Po dziś dzień wieszamy na nich pisanki, jajeczka.

Boris: I to się robiło na Zielony Czwartek, tak?

Žiarislav: Tak, na Zielony Czwartek święci się dom gałązkami, które mają bazie.

Boris: A nasi Przodkowie tak właśnie nazywali ten dzień?

Žiarislav: Tak, Zielony Czwartek to nasze pojęcie. 

Boris: To nie chrześcijańska tradycja przyniosła tę nazwę?

Žiarislav: Ona ją zapisała. Czwartek to dzień perunowy a zielony ze względu na gałązki.

[Zanim dopuszczę Žiarislava dalej do głosu, dodam dla porządku wersję "oficjalną": słowacki Zielony Czwartek to w chrześcijańskim kalendarzu Wielki Czwartek. Wikipedia oczywiście o słowiańskich korzeniach tej "zielonej" nazwy u Słowaków nic nam nie powie, jest tam natomiast przedstawiony pogląd, że nazwa została przejęta z języka niemieckiego, gdzie Greindonnerstag (płaczliwy czwartek) na skutek podobieństwa w wymowie przejść miał w Gründonnerstag (zielony). Oprócz tego zwykło się ponoć w ten dzień oblekać w szaty koloru zielonego i jeść dużo zieleniny. - J.K.]

Mówiąc o duchowości musimy pamiętać, że ludzie mają tendencje łączenia - to się nazywa synteza albo synkretyzm: łączą różne duchowe nauki i nurty i robią z tego to, co  im się podoba. Tak więc śmiało można powiedzieć, że rodzima duchowość żyje - ona nie jest "przedchrześcijańska", jest współczesna, żyje w tych różnych zwyczajach i tradycjach.

Antoni Piotrowski - "Wiosna"


BIAŁA SOBOTA


Boris: Co to jest Biała Sobota?

Žiarislav: Słowo "jar" [czyli wiosna] związane jest ze słowem "żar" a więc i ze światłem. Być może także z "or" jak w słowie "orkyta" [dawna nazwa wierzby iwy]. Ale ze światłem na pewno. W Białą Sobotę nasi Przodkowie zapalali żywy ogień, święty ogień. Zawsze robiło się to starszym sposobem. My dzisiaj na przykład zapalamy go używając krzesiwa. Krzesimy iskrę, łapiemy ją w próchno lub hubkę, podkarmiamy rozpałką (suchą trawą i gałązkami) - mamy ogień, który podtrzymuje się na czas obrzędu, po czym roznosi się go do domów. Nasi Przodkowie, dla których krzesiwo było "codziennością" tak jak dla nas są nią zapałki czy zapalniczki - oni zapalali żywy ogień trąc drewnem o drewno. Kiedy pojawiła się iskra, łapało się ją w lniane włókna i rozdmuchiwało. To jest właśnie żywy ogień, który uważano za leczniczy i posiadający czarowną moc.

Boris: Mówiłeś, że potem ten ogień roznoszono do domów...

Žiarislav: Tak, brało się go do domu i potem nie zapalało wciąż na nowo (rano wystarczyło rozdmuchać węgielki, żeby go obudzić). A jeżeli ci przypadkiem zgasł, szedłeś "pożyczyć" od sąsiada.


Skamieniała pisanka z VIII wieku - przedchrześcijańska. Źródło fotografii: http://bialczynski.wordpress.com/slowianie-w-dziejach-mitologia-slowian-i-wiara-przyrody/czworksiag-wielki-wiary-przyrody/tom-iii-ksiega-tanow/o-ksiedze-tanow/staroslowianskie-swieto-wiosny-czyli-wielka-noc-nowego-roku/




WIELKA NOC - SŁOWIAŃSKI NOWY ROK


[Žiarislav o tym nie mówi wprost - wspomina jedynie biesiadę w przeddzień "lanego poniedziałku" - ale myślę, że dla porządku trzeba o tym napisać. Słowiańska Wielkanoc przypada w pierwszą niedzielę po równonocnej pełni księżyca. Datę naszego Wielkiego Dnia i naszej Wielkiej Nocy - jak również tej chrześcijańskiej Wielkanocy - wciąż wyznacza się za pomocą kalendarza księżycowego - owej najpierwotniejszej, najbardziej "pogańskiej" z "pogańskich" miary czasu. Wielkanoc to nasz słowiański Nowy Rok. - J.K.]

 
Zofia Stryjeńska - "Dyngus"

ŚWIĘCENIE DZIEWCZĄT WODĄ - DYNGUS


Boris: Przejdźmy teraz do Wielkanocnego Poniedziałku. Mnie on się zawsze kojarzył z oblewaniem dziewcząt wodą i z okładaniem wierzbowymi gałązkami [śmigus], z pisankami i tak dalej. Czy wszystko to ma związek z duchowością naszych Przodków?

Žiarislav: W ten poniedziałek rzeczywiście dzieje się to wszystko, postrzegamy to różnie, czasami dobrze, czasami z mniejszym entuzjazmem (śmiech). Ja jeszcze ze swojej młodości pamiętam, że przed tym poniedziałkiem bywała wielka zabawa i prosto z tej zabawy szło się - chłopcy, młodzieńcy - na oblewanie. Wiadomo, młoda, męska siła... - spać się nie musiało. Brało się wodę wiadrami i chodziło od domu do domu, tam, gdzie mieszkały dziewczyny i kobiety.

Boris: Czy robili to także dawni Słowianie?

Žiarislav: Tak - oblewanie wodą jest jednym z ważniejszych obrzędów. Nie wyglądało to oczywiście dokładnie tak samo jak dzisiaj - z wielu powodów - 1000 lat jest wystarczająco długim okresem czasu, żeby obrzędy się troszkę zniekształciły. W każdym bądź razie święcenie [oczyszczanie] wodą i płodonośność są ze sobą związane. Mówiliśmy już o Pierwszym Oraczu, że oblewało się wówczas zarówno pług jak i ziemię. Kobiety, dziewczęta, są nosicielkami nowego życia. Polewanie ich  wodą, było więc nie tylko oczyszczającym i uzdrawiającym, ale przede wszystkim opładniającym rytuałem.

Boris: Czytałem gdzieś, że Dyngus związany był ze wschodnią Słowacją, a Śmigus z zachodnią. Czy to prawda?

Žiarislav: Obydwa te obrzędy są rodzime, pierwotne. Z tym, że faktycznie na wschodzie zwyciężył jakby Dyngus, a na zachodzie intensywniej śmigano gałązkami. Odnośnie śmigusa: wierzba jest drzewem, które było poświęcone żeńskiej sile, zwróćmy uwagę, że wierzby lubią rosnąć przy wodzie. Jest w niej oczyszczająca moc. Jako środek ochronny, dziewczęta nosiły przy sobie właśnie wierzbowe albo olszowe drewienko. Dotykowi wierzby przypisywano czarowną moc, stąd właśnie to "śmiganie" wierzbowym witkami na Śmigusa;  oczywiście nie jakoś masochistyczne. Można to znowu brać za połączenie męskiej i żeńskiej siły, ale przede wszystkim chodzi o tę oczyszczającą siłę, którą drzewo nam przekazuje, kiedy "śmigamy" witkami o ciało.

Po tym, jak dziewczęta zostały oblane albo "wyśmigane" wierzbowymi witkami, zwyczajowo obdarowywały chłopców pisankami, dziękując im za wykonanie tego obrzędu, o którym wiadomo było, że jest dobry i przynosi zdrowie.   





Žiarislav - Jarná

Jemné prsty z tvrdých dlaní
vnárajú sa v odovzdaní
do studenej studničky.
Sloven prameň s Vesnou čistí,
trávy staré, bahno, listy
z oka Zeme matičky.

Ref.:Obetujem kúsok
jedla k tomu dúšok
živej vody iskrivej
Matke Zemi plodivej.
Kraslicu z hliny
dúšok medoviny
poživiny sviatočnej
Matke Zemi statočnej.

Posvätené čírou vodou,
učesané v tieni stromov,
stromov drevných posvätných,
schádzajú sa devy mladé,
kňažky v rose okúpané
pri kameňoch obetných.

Ref. Obetujem...

Morena už pláva horí,
ožívajú lúky, hory,
nové puky pukajú.
Ženy kvetmi ozdobené,
pluhy piesňou očistené,
chlapi brázdy orajú




Žiarislav - Jarna (Wiosenna)

Delikatne palce silnych dłoni
zanurzają się z oddaniem
do chłodnej studzienki.
Słowianin wiosną źródło czyści,
trawy stare, błoto, liście
z oka Ziemi mateńki.

Ref.: Daję w ofierze kęsek
jadła do tego łyczek
żywej wody iskrzącej
Matce Ziemi płodnej.
Pisankę z gliny
łyk pitnego miodu
pożywienia świątecznego
Matce Ziemi poczciwej.

Poświęcone czystą wodą,
uczesane w cieniu drzew,*
drzew starych i świętych,
schodzą się dziewczęta młode,
kapłanki w rosie wykąpane
przy kamieniach ofiarnych.

Ref. Daję w ofierze...

Marzanna już płynie, gore,
ożywają łąki, góry,
nowe pąki pękają.
Kobiety kwiatami ozdobione,
pługi pieśnią oczyszczone,
chłopi bruzdy orzą.

* Czesanie się w cieniu drzewa (najlepiej wierzby) jako czynność czarowną, swego rodzaju medytację, opisał Žiarislav w książce "Czar Przyrody".